„Deprofesjonalizacja funkcji ambasadora" i jej „całkowite upolitycznienie" – to jeden z zarzutów, które do projektu ustawy o służbie zagranicznej ma Stowarzyszenie Absolwentów Krajowej Szkoły Administracji Publicznej (KSAP). „Rzeczpospolita" dotarła do stanowiska byłych studentów KSAP, która była dotąd jedną z kuźni kadr polskiej dyplomacji. Ostro atakują projekt, nad którym trwają błyskawiczne prace w Sejmie. Nie oni jedyni. Zarzuty mają nawet niektórzy członkowie rządu.
Chodzi o projekt, który ma zrewolucjonizować dyplomację. Dotąd działała ona na podstawie ustawy sprzed 20 lat. MSZ postanowiło przygotować zupełnie nowy akt prawny. Jego założenia to m.in. utworzenie odrębnego stanowiska szefa służby zagranicznej i zmiana struktury stopni dyplomatycznych. Największe kontrowersje budzi znaczne obniżenie kryteriów naboru kadr do MSZ. Zgodnie z projektem ambasadorowie mają nie pochodzić z korpusu zawodowych dyplomatów.
Czytaj także:
Opozycja: Nie dopuścić, by Polska na zewnątrz miała jedynie twarz PiS
Otwarcie korpusu
– Ustawa wprowadza to, czego najbardziej brakowało w rozwiązaniach dotychczasowych, a zatem rozróżnienie czynnika politycznego i czynnika urzędniczego. Druga kwestia sprowadza się do szerokiego otwarcia służby zagranicznej, w tym korpusu dyplomatycznego na ludzi, którzy są u progu kariery zawodowej – zachwalał niedawno szef MSZ Zbigniew Rau. Nie wyjaśnił jednak, czemu prace nad tak ważnym projektem toczą się niemal bez konsultacji.