Gruzja: Od marszu LGBT do bojkotu parlamentu

Bijatyki, jakie wybuchły z powodu próby przeprowadzenia parady LGBT w Tbilisi, doprowadziły po tygodniu do starć między deputowanymi w gmachu parlamentu i opuszczenia go przez część opozycyjnych przedstawicieli.

Aktualizacja: 14.07.2021 06:16 Publikacja: 13.07.2021 17:52

Gruzja: Od marszu LGBT do bojkotu parlamentu

Foto: AFP

– Będziemy z obywatelami Gruzji i dziennikarzami – oświadczyła deputowana Chatija Dekanoidze, tłumacząc, dlaczego wraz z kolegami nie będzie uczestniczyła w posiedzeniach izby.

Tymczasem policja aresztowała kilkanaście osób przed stołecznym biurem rządzącej krajem partii Gruzińskie Marzenie. Protestujący domagali się dymisji rządu.

Wszystko zaczęło się 5 lipca, gdy nieznane grupy – ale na pewno związane z konserwatywnymi częściami społeczeństwa – zaatakowały biura organizacji szykujących na ten dzień „Tbilisi pride". W wielu miejscach stolicy Gruzji (oraz w kilku innych miastach) doszło do bardzo gwałtownych bijatyk, policja wydawała się zaskoczona zarówno zasięgiem akcji przeciwników parady, jak i ich zajadłością.

W stolicy ponad 50 osobom udzielono pomocy lekarskiej, pobitymi w większości okazali się dziennikarze, którzy czekali przed biurami organizatorów na początek marszu. W jednym z budynków został ciężko pobity operator telewizji Pirveli Lekso Laszkarawa. Trzy dni spędził w szpitalu, gdzie przeszedł operację rekonstrukcji rozbitych kości policzkowych.

Prawdziwe piekło rozpętało się jednak w niedzielę, gdy operatora znaleziono martwego w domu. Dziennikarze zgodnie wdarli się do parlamentu, żądając ustąpienia premiera Iraklija Garibaszwili. Wsparła ich część opozycyjnych deputowanych, doszło do wielogodzinnych przepychanek z przedstawicielami rządowej większości, co gruzińskie telewizje transmitowały na żywo.

Rząd jednak nie zamierza ustępować. Garibaszwili odrzucił możliwość dymisji. Policja zaś przedstawiła dowody, że Laszkarawa zmarł z przedawkowania narkotyków, które miał kupić w przeddzień śmierci. Wystąpienia przedstawicieli policji i rządu transmitowano na ekranach ustawionych przed parlamentem. Zgromadzeni tam dziennikarze przyjęli je gwizdami, przekonani, że śledztwo zostało ustawione. Szczególne niedowierzanie wzbudziło zapewnienie policjantów, że w ciągu zaledwie trzech dni zdążyli oni ustalić, odnaleźć i przesłuchać 110 świadków starć oraz przejrzeć nagrania 65 kamer monitoringu.

Jednak cztery osoby zostały już aresztowane za pobicie Laszkarawy, choć śledztwo w tej sprawie toczy się o „doprowadzenie do samobójstwa", a nie w sprawie zabójstwa. Towarzysząca mu feralnego dnia dziennikarka TV Pirveli mówiła o co najmniej 20 napastnikach, którzy przez co najmniej pięć minut bili go i kopali.

Premier oskarżył zaś o inspirowanie zamieszek przebywającego na emigracji byłego prezydenta Micheila Saakaszwilego. – Aktywne wsparcie imprez LGBT było skierowane na to, by sprowokować zwolenników tradycyjnych wartości – tłumaczył Garibaszwili. – Oczywiście, spokojnie można powiedzieć, że było to (zamieszki) też w interesie Rosji – dodał.

Skala rozruchów, a następnie gniewu z powodu śmierci operatora zaskoczyła jednak władze. – Przemoc, agresja jest nie do przyjęcia – powiedział w końcu tydzień po największych rozruchach mer Tbilisi należący do rządzącego Gruzińskiego Marzenia. Również gruzińska cerkiew wezwała do „pokoju, jedności i miłości".

– Będziemy z obywatelami Gruzji i dziennikarzami – oświadczyła deputowana Chatija Dekanoidze, tłumacząc, dlaczego wraz z kolegami nie będzie uczestniczyła w posiedzeniach izby.

Tymczasem policja aresztowała kilkanaście osób przed stołecznym biurem rządzącej krajem partii Gruzińskie Marzenie. Protestujący domagali się dymisji rządu.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?