Rzeczpospolita: Szacuje się, że Polacy mogą się pochwalić jednym z największych zbiorów kolęd na świecie. Ich liczbę szacuje się na kilkaset tekstów, niektórzy mówią nawet o tysiącu utworów. Skąd wzięło się takie bogactwo tego repertuaru?
Prof. Piotr Dahlig: Jeżeli weźmiemy pod uwagę całość twórczości kolędowej, to przypuszczam, że może być ich jeszcze więcej. Ja oceniam to na 3–4 tysiące tekstów kolędowych, śpiewanych do 500–700 wariantów melodii. To prawdziwy fenomen na tle innych krajów europejskich. Polskie kolędy istnieją dzięki nawarstwieniu się przez wieki twórczości ludowej, staropolskiej i później także barokowej. Paradoksalnie na przetrwanie w pamięci tych utworów wpłynęła nieobecność polityczna kraju w XIX wieku. Polacy poprzez zachowanie tradycji, zwyczajów i rytuałów religijnych – w tym praktyki śpiewu kolędowego – tworzyli trwały obraz suwerenności kulturowej.
Równie bogatą tradycję kolędowania mają Brytyjczycy.
Śpiew tzw. carols na Wyspach Brytyjskich związany jest z piękną tradycją tworzenia korowodów kolędniczych i odwiedzania domów z dobrą nowiną o narodzinach Jezusa. Brytyjscy kolędnicy nie tylko zatem spełniają misję przypominania o najważniejszych prawdach wiary, ale także budują więzi we wspólnotach. W Polsce kolędowanie jest ściśle powiązane z tradycją ludową. Nie można zapomnieć, że przez stulecia byliśmy narodem chłopskim. Przecież jeszcze na początku XX wieku większość Polaków mieszkała na wsi, gdzie zwyczaj śpiewania kolęd był nie tylko kultywowany, ale także rozwijany przez ludowych śpiewaków i poetów, dzięki czemu zyskał wiele wariantów lokalnych. Często jedyną książką, którą można było znaleźć w wiejskim domu w XIX wieku, była kantyczka.
Czym była kantyczka?