Kolędy wiecznie żywe

- W Polsce kolędowanie jest ściśle powiązane z tradycją ludową. Nie można zapomnieć, że przez stulecia byliśmy narodem chłopskim - mówi prof. Piotr Dahlig, muzykolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Publikacja: 27.12.2017 18:50

Prof. Piotr Dahlig, muzykolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Prof. Piotr Dahlig, muzykolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Foto: Rzeczpospolita

Rzeczpospolita: Szacuje się, że Polacy mogą się pochwalić jednym z największych zbiorów kolęd na świecie. Ich liczbę szacuje się na kilkaset tekstów, niektórzy mówią nawet o tysiącu utworów. Skąd wzięło się takie bogactwo tego repertuaru?

Prof. Piotr Dahlig: Jeżeli weźmiemy pod uwagę całość twórczości kolędowej, to przypuszczam, że może być ich jeszcze więcej. Ja oceniam to na 3–4 tysiące tekstów kolędowych, śpiewanych do 500–700 wariantów melodii. To prawdziwy fenomen na tle innych krajów europejskich. Polskie kolędy istnieją dzięki nawarstwieniu się przez wieki twórczości ludowej, staropolskiej i później także barokowej. Paradoksalnie na przetrwanie w pamięci tych utworów wpłynęła nieobecność polityczna kraju w XIX wieku. Polacy poprzez zachowanie tradycji, zwyczajów i rytuałów religijnych – w tym praktyki śpiewu kolędowego – tworzyli trwały obraz suwerenności kulturowej.

Równie bogatą tradycję kolędowania mają Brytyjczycy.

Śpiew tzw. carols na Wyspach Brytyjskich związany jest z piękną tradycją tworzenia korowodów kolędniczych i odwiedzania domów z dobrą nowiną o narodzinach Jezusa. Brytyjscy kolędnicy nie tylko zatem spełniają misję przypominania o najważniejszych prawdach wiary, ale także budują więzi we wspólnotach. W Polsce kolędowanie jest ściśle powiązane z tradycją ludową. Nie można zapomnieć, że przez stulecia byliśmy narodem chłopskim. Przecież jeszcze na początku XX wieku większość Polaków mieszkała na wsi, gdzie zwyczaj śpiewania kolęd był nie tylko kultywowany, ale także rozwijany przez ludowych śpiewaków i poetów, dzięki czemu zyskał wiele wariantów lokalnych. Często jedyną książką, którą można było znaleźć w wiejskim domu w XIX wieku, była kantyczka.

Czym była kantyczka?

Zawierała setki bożonarodzeniowych tekstów i była w pewnym sensie wehikułem cywilizacji. Wiele razy sam nagrywałem śpiewaków ludowych, którzy nadal posługiwali się wysłużoną kantyczką, dosłownie sypiącą się w rękach. Tu właśnie było widać żywe dziedzictwo polskiego kolędowania. Kiedy poprosiłem ich o zaśpiewanie kilku utworów bożonarodzeniowych w lecie, oni zachęcali mnie, żebym wrócił do nich zimą. To jeszcze nie był dla nich ten moment, chcieli poczuć atmosferę świąt. To daje mi nadzieję, że śpiewanie kolęd może mieć jeszcze głębszy sens religijny i kulturowy, a nie tylko dekoracyjny. I choć dziś często podlega to pewnej standaryzacji, komercjalizacji i niejednokrotnie wybiórczości repertuaru przedstawianego na różnego rodzaju przeglądach, to jednak uważam, że dopóki będziemy przeżywać te święta tak jak ci ludowi śpiewacy, ta tradycja przetrwa.

Kraj
Cienka granica pomagania uchodźcom. Złoty telefon pogrąża aktywistów z granicy
Kraj
Instytut Pileckiego pod lupą śledczych
Materiał Promocyjny
Szukasz studiów z przyszłością? Ten kierunek nie traci na znaczeniu
Kraj
Ruszyło śledztwo w sprawie Centrum Niemieckiego
Materiał Partnera
Dzień Zwycięstwa według Rosji