Ast, zapowiadając w zeszłym tygodniu nowelizację ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, zapowiadał, że "z punktu widzenia formalno-prawnego ta publikacja też nie będzie miała jakiegokolwiek znaczenia", a proponowane przepisy to gest rządu w kierunku żądań Komisji Europejskiej.
W poniedziałek w Radiu Zachód Ast ocenił, że do tej pory nie było i nadal nie ma podstaw prawnych do publikacji "zaległych" wyroków. - Podnosi się, że "dlaczego do tej pory tego nie opublikowaliście, po co jest nowe prawo". Nie było podstaw. Dlatego, że jeżeli rozstrzygnięcia zostały wydane bez podstawy prawnej, wbrew obowiązującym na czas wydania tych orzeczeń ustawom, to premier w żaden sposób do tej pory nie ma podstawy prawnej, aby tego rodzaju rozstrzygnięcia publikować - mówił.
- W tej chwili jeżeli uda się tę ustawę, tę nowelę uchwalić, to będzie podstawa prawna, do tego, aby opublikować rozstrzygnięcia, które nie mają charakteru wyroku - dodał.
Ast skomentował słowa Andrzeja Rzeplińskiego, byłego prezesa TK, który w sobotę w RMF FM wezwał prezydenta Andrzeja Dudę do odebrania ślubowania "od trzech sędziów konstytucyjnych" oraz rezygnacji "sędziów-dublerów" i powrotu do stanu z 2015 roku.
- Umówmy się, że to jest właśnie sytuacja z 2015 roku. Ta ustawa z 25 czerwca 2015 roku była powodem całego zamieszania. Bo w tej ustawie właśnie Platforma Obywatelska uchwaliła możliwość wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego "na zapas" i to realizowała później jeszcze, przed upływem kadencji. I od tego zaczęła się też cała awantura o Trybunał Konstytucyjny - mówił polityk PiS.