Zuzanna Dąbrowska: Władza PiS czeka na pierwszy śnieg

Można wiele mówić o uszczelnianiu granic, procedurach azylowych i spisku Łukaszenki. Ale decyzji o odmowie pomocy humanitarnej obronić się nie da.

Publikacja: 26.08.2021 21:00

Zuzanna Dąbrowska: Władza PiS czeka na pierwszy śnieg

Foto: AFP

Sytuacja na granicy w Usnarzu Górnym kompromituje polskie władze. Żołnierze i policjanci tworzący kordon otaczający grupę 32 uchodźców i uchodźczyń nie potrafią podać nawet numeru rozkazu, zgodnie z którym ma obowiązywać zakaz przekazania im pomocy humanitarnej, ani powiedzieć, kto go wydał. Nie ma też na miejscu osoby, z którą mogłyby rozmawiać media. Koczująca grupa stała się zakładnikiem polsko-białoruskiego sporu o granicę.

W środę Europejski Trybunał Praw Człowieka zarządził środek tymczasowy wobec uchodźców: zobowiązał polskie władze do zapewnienia im żywności, odzieży, wody, opieki medycznej i, jeśli to możliwe, tymczasowego schronienia. Jak na razie władze udają, że ta wiadomość do nich nie dotarła. Powołują się na próbę przywiezienia środków pomocowych ciężarówką, której nie wpuściła strona białoruska. Czy można być zaskoczonym?

Jedyną osobą, której udało się przekazać parę śpiworów, leki i powerbanki, był poseł Lewicy Maciej Konieczny, z koczującymi rozmawiali też przedstawiciele RPO. Przez ostatnie dni kordon się przesunął, obejmując większy teren, i zacieśnił szeregi, by jakakolwiek pomoc stała się niemożliwa.

O zezwoleniu na przekazanie lekarstw potrzebującym rozmawiali w czwartek ze strażą graniczną ks. Wojciech Lemański i ks. Michał Jabłoński z Kościoła Ewangelicko-Reformowanego. Nie próbowali sforsować kordonu, a negocjacje prowadzili bez mediów. Im także się nie udało.

Na miejscu cały czas są wolontariusze Fundacji „Ocalenie", dziennikarze, prawnicy i lekarze, od uchodźców dzieli ich teraz kilkaset metrów.

Według aktywistów z informacji wykrzykiwanych w stronę tłumaczy wynika, że 12 osób jest chorych, a 25 czuje się coraz gorzej. W najgorszym stanie jest 52-letnia kobieta.

Władza nie potrafi odpowiedzieć, na co czekają polskie służby i dlaczego nie przyjmują od uchodźców wniosków o ochronę międzynarodową. Jej zdaniem to sprawa Białorusi. Takie stanowisko zakłada, że polska administracja wierzy Aleksandrowi Łukaszence i liczy na to, że w odruchu serca zabierze on koczujących ludzi z granicy. Na jakiej podstawie, po tym wszystkim, co Łukaszenko zrobił niedawno własnym protestującym obywatelom, nasze władze liczą na to, że rozwiąże problem? A może nie wierzą – choć trudno w to uwierzyć – i spokojnie czekają, aż spadnie pierwszy śnieg? Czy jeśli dojdzie do czyjejś śmierci, odpowiedzą niewzruszenie, że to „wewnętrzna sprawa Białorusi"?

Państwo totalitarne tym różni się od demokratycznego, że prawo traktuje jako narzędzie sprawowania władzy, a nie instrument ochrony praw obywateli. Różni się także tym, że odwołuje się do czytelnych, uniwersalnych wartości etycznych, nawet jeśli czasem nie udaje się ich obronić. Jakie prawo i jakie wartości oprócz politycznej kalkulacji i narodowego egoizmu stoją za działaniami tego rządu wobec grupki osób, które proszą o pomoc?

Sytuacja na granicy w Usnarzu Górnym kompromituje polskie władze. Żołnierze i policjanci tworzący kordon otaczający grupę 32 uchodźców i uchodźczyń nie potrafią podać nawet numeru rozkazu, zgodnie z którym ma obowiązywać zakaz przekazania im pomocy humanitarnej, ani powiedzieć, kto go wydał. Nie ma też na miejscu osoby, z którą mogłyby rozmawiać media. Koczująca grupa stała się zakładnikiem polsko-białoruskiego sporu o granicę.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?