Jak wynika z badań portalu Wedkuje.pl, aż 90 proc. Polaków deklaruje, że na ich świątecznym stole pojawi się karp. – To jeden z tych elementów, jak choinka czy opłatek, które Polacy wymieniają jednym tchem jako kojarzące się im ze świętami – mówi "Rz" Rafał Jabłoński z Wedkuje.pl. – Wtedy na naszych stołach pojawia się nie tylko karp, ale też inne ryby. Niestety w ciągu roku ta sytuacja wygląda odmiennie.
Aż jedna piąta Polaków nie kupuje karpia poza okresem świątecznym. 23 proc. robi to jeszcze góra raz w roku, a tylko 32 proc. – od dwóch do czterech razy w roku. Skąd się bierze ten fenomen świątecznej popularności karpia? – Polakom się wydaje, że jest to element wielowiekowej świątecznej tradycji. Są w błędzie – podkreśla znany kucharz Robert Makłowicz.
Według niego to wpływ okresu PRL. – W tamtym czasie karp był praktycznie jedyną dostępna rybą przed świętami – mówi Makłowicz, który za smaczniejsze uznaje sandacza, szczupaka czy dorsza. – W II RP te ryby dużo częściej gościły na wigilijnym stole niż tak popularny dzisiaj karp – dodaje mistrz gotowania.
Innego zdania jest dr Paweł Oglęcki ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, który wylicza walory karpia: – Znakomite mięso, delikatny smak. Można go podać pod wieloma postaciami – zachwala tę rybę. Jak zaznacza, choć sam staż karpia jako głównego wigilijnego dania nie jest może w Polsce zbyt długi, to gościł on na polskich stołach od wieków.
– Tradycja hodowania i jedzenia karpi w Polsce jest bardzo długa. Sięga prawdopodobnie aż XIII w. Warto zauważyć, że już w kronikach Jana Długosza opisującego bitwę pod Grunwaldem pojawia się rycerz, którego herbem na tarczy są trzy karpie – opowiada dr Oglęcki.