"W polskim Kościele cisza przed burzą" - przestrzega na lamach "Dziennika" publicysta "Frondy" Tomasz Terlikowski.
Autor wskazuje, że zwykłą roztropność winna zawczasu kazać Hierarchom Kościoła zbadać wszelkie potencjalnie wybuchowe sprawy z przeszłości związane z nadużyciami seksualnymi polskich księży. Ostrzega: „Gdy medialny skandal wybuchnie będzie za późno, by uratować dobre imię instytucji”.
[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/semka/2010/03/22/cisza-przed-burza/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
„Austria, Niemcy, Holandia, Szwajcaria, Irlandia i Stany Zjednoczone – przez Kościół katolicki w tych krajach huragan skandali seksualnych już przeszedł. I nie ma co ukrywać, że pozostawił on pustymi nie tylko katolickie świątynie (po każdym skandalu wielu świeckich oficjalnie występowało z Kościoła lub porzucało praktyki), ale również kasy diecezji. W Stanach Zjednoczonych, gdzie sądy orzekały wysokie odszkodowania dla ofiar molestowania seksualnego przez duchownych zbankrutowało do tej pory kilkanaście diecezji (tylko archidiecezja Portland wypłaciła ofiarom przestępców w sutannach ponad 155 mln dolarów), a procesy w innych krajach dopiero nabierają rozpędu. Polski Kościół na razie może spać spokojnie. Podobna burza – w ciągu najbliższych kilku lat – prawdopodobnie mu nie grozi. Ale powodem wcale nie jest to, że podobnych spraw nie dałoby się znaleźć, a raczej specyfika medialna naszego kraju.
Wbrew nieustająco powracającym utyskiwaniom hierarchów na „wrogich Kościołowi dziennikarzy”, w istocie polskie media niezwykle ostrożnie podchodzą do spraw, w które zamieszani są ludzie Kościoła. Zanim redaktor naczelny zdecyduje się na publikację materiału poświęconego biskupom czy księżom – najpierw przez kilka tygodni (a niekiedy miesięcy, jak to było ze sprawą abp Juliusza Paetza czy skandalu seksualnego w płockim seminarium) próbuje załatwić tę sprawę po cichu, by uniknąć odium „wroga Kościoła”. Każde takie doniesienie jest także wielokrotnie sprawdzane, i weryfikowane, a później opisywane z niezwykłą łagodnością.