Platforma Obywatelska ostrzy sobie zęby na rozłam w PiS. I nic dziwnego. Perspektywa trudnej współpracy koalicji PO – PSL z Lechem Kaczyńskim nakazuje szukać sojuszników do odrzucania prezydenckiego weta. Na razie pomocną dłoń może podać rządzącym wyłącznie koalicja Lewicy i Demokratów. Platforma nie kryje jednak, że nie chce przy każdym wecie zależeć od łaski LiD.
Dlatego z nadzieją patrzy na rozprawę Jarosława Kaczyńskiego ze zbuntowanymi wiceprezesami. A nuż doprowadzi to do porządnej wyrwy w Prawie i Sprawiedliwości? Politycy Platformy otwarcie mówią, że wyjście 20 – 30 osób z Klubu PiS przyjęliby z radością. Janusz Palikot ma nadzieję, że buntownicy mogliby wzmocnić antyprezydencką koalicję, potrzebną do odrzucenia weta.
Gdyby rzeczywiście rozłam w partii Jarosława Kaczyńskiego był duży, to przy okazji rządzący zyskaliby wystarczająco dużo głosów, aby straszyć prezydenta ewentualnym postawieniem go przed Trybunałem Stanu. Co z kolei mogłoby służyć skłonieniu Lecha Kaczyńskiego do oszczędnego szafowania wetem.
Myślenie o Trybunale Stanu dla prezydenta nie jest obce Platformie Obywatelskiej. Stefan Niesiołowski, wicemarszałek Sejmu z PO, uważa, że prezydent sobie na to zasłużył. Czym?
– Sprzecznym z konstytucją powołaniem po samorozwiązaniu Sejmu ministrów, których zdymisjonował jego brat – ocenia Niesiołowski. Natychmiast zastrzega się jednak, że ten pomysł pojawił się w Platformie jeszcze przed wyborami. – Teraz go nie rozważamy. To byłby spektakl, który niesłychanie zaostrzyłby sytuację w kraju. A jego skuteczność byłaby żadna – dodaje poseł Platformy. I trudno nie przyznać mu racji. Konstytucja stanowi, że Zgromadzenie Narodowe większością dwóch trzecich głosów może postawić prezydenta przed Trybunałem Stanu za złamanie obowiązujących przepisów ustawowych. Jest jednak wątpliwe, czy powołanie zdymisjonowanych ministrów kwalifikuje się do osądu przed Trybunałem Stanu. Znawcy konstytucji od początku byli sceptyczni wobec takiego pomysłu.