We wtorek w Sądzie Okręgowym w Częstochowie miał zapaść prawomocny wyrok w sprawie Pawła K., byłego naczelnika geodezji w mieście, który od lat wydawał opinie dla miejscowych sądów, posługując się fałszywą pieczątką. Wyrok nie zapadł, bo sąd chce zapytać Sąd Najwyższy, czy może Pawła K. skazać według... łagodniejszego paragrafu.
Sprawę K. „Rz” opisała ponad miesiąc temu. Choć nigdy nie był biegłym sądowym – nie został formalnie powołany i wpisany na listę – zmonopolizował rynek zleceń geodezyjnych z częstochowskiego sądu, w którym sędzią jest jego żona. Od 1999 do 2003 r. wykonał 243 opinie. Stawki miał wysokie: od 2,8 do prawie 5 tys. zł. Sędziowie wypłacali mu pieniądze w wysokości, którą proponował, jeszcze zanim wykonał pracę.O powołaniu go, nawet do spraw banalnych, które nie wymagały biegłego, decydowało zawsze kilku tych samych sędziów. Ujawniliśmy ich zeznania.
Paweł K. wpadł przez przypadek trzy lata temu. Sędzia wizytator kontrolujący częstochowski sąd nie zauważył przestępstwa, mimo że jego ekspertyzy kwestionowały strony. Udowodniono mu tylko poświadczenie nieprawdy w jednej opinii, którą wydał, dla Joanny Borek, mieszkanki Częstochowy. – Mając akt notarialny i księgę wieczystą, straciłam przez pana K. dom – mówi z żalem Borek. Sprawy 20 innych osób, które zgłosiły się jako pokrzywdzone przez geodetę, prokuratura w Gliwicach umorzyła.
W grudniu 2007 r. Sąd Rejonowy w Częstochowie, z oskarżenia gliwickiej prokuratury, skazał Pawła K. na osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Geodeta odwołał się od wyroku.
Paweł K., choć nigdy nie był biegłym, zmonopolizował rynek zleceń geodezyjnych z częstochowskiego sądu. W sądzie pracowała jego żona