Zgodnie z nią przekażemy 5 mln euro na badania, na które nie będziemy mieć wpływu.
– Radosław Sikorski w telefonicznej rozmowie poinformował mnie ogólnie, że ma zastrzeżenia do umowy – twierdzi senator Dorota Arciszewska–Mielewczyk. Od środy próbuje ona ustalić, dlaczego angażujemy pieniądze podatników w niekorzystne dla Polski przedsięwzięcie. Szefową Powiernictwa Polskiego oburzyły fakty podane w naszej środowej publikacji.
W artykule „Bez prawa głosu za 5 mln euro” pisaliśmy, że Polska przekaże środki z budżetu na Niemiecko-Polską Fundację na rzecz Nauki. Międzyrządowa umowa ma być wypełnieniem wspólnej deklaracji prezydenta RP i kanclerza Niemiec z 2005 r. Strona niemiecka, zamiast wypracować wspólnie z nami statut fundacji, napisała go sama, gwarantując sobie silną przewagę.
Nasze Ministerstwo Nauki zapewnia, że mamy pozycję dużo mocniejszą, niżby wynikało z faktu, że Niemcy angażują w fundację aż 50 mln euro. I twierdzi, że mają oni zmienić statut fundacji.
Senator Mielewczyk dwa dni dobijała się o polską wersję statutu w Ministerstwie Nauki i MSZ. – Okazało się, że nie dysponujemy własnym tłumaczeniem, a translacji na polski dokonała strona niemiecka – oburza się Dorota Arciszewska-Mielewczyk.