6 listopada 2001 roku „Rzeczpospolita” zamieściła list otwarty działaczy krakowskiego SKS oskarżający Lesława Maleszkę o współpracę z SB. „Gazeta Wyborcza” nie chciała go opublikować.
Decyzję w sprawie przyszłości swojego redaktora ogłosiła tydzień później, wydając specjalne oświadczenie. Zgodnie z nim Maleszka pozostawał pracownikiem „Gazety”, ale nie mógł publikować w niej tekstów i pracować w redakcji.
Swoją decyzję naczelni „GW” uzasadniali względami humanitarnymi i socjalnymi oraz tym, że każdy człowiek, nawet były agent, ma prawo do poprawy.
Nikt ze środowiska „Gazety” nie znał prawdziwej przeszłości Leszka Maleszki. Znaliśmy kogoś innego. Dzisiaj musimy się zmierzyć z faktem, że przez wiele lat cieszył się w zespole autorytetem znakomitego redaktora i autora, ogłaszał na naszych łamach teksty, do których publikowania – dzisiaj już to wiemy – nie miał tytułu moralnego. Leszek Maleszka stracił w naszych oczach wiarygodność i szacunek. Jego nazwisko musi na długie lata zniknąć z łamów „Gazety”, bo to nazwisko wprowadzało nas i czytelników w błąd. Czy można się podnieść z moralnego upadku? Czy człowiek może wrócić z tak dalekiej podróży? Czy możemy i powinniśmy mu w tym pomóc? Nie wiemy. Ale byłoby okrutną pychą z naszej strony wykluczyć pozytywne odpowiedzi.
Stanowisko redaktorów naczelnych „Gazety”, 13 listopada 2001 roku