W grudniu 1997 r. w piwnicy budynku przy ul. Kazimierzowskiej 62 w Warszawie mieszkańcy znaleźli zmasakrowane ciało młodego mężczyzny. Nie miał przy sobie dokumentów.
– Przyczyną śmierci był nieodwracalny wstrząs urazowo-krwotoczny – mówi Katarzyna Szeska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Mężczyzna mógł umrzeć na skutek pobicia. Po dwóch miesiącach umorzono śledztwo. Policjanci nie wykryli sprawców, nie ustalili nawet, kim był zmarły.
Od mężczyzny pobrano materiał genetyczny i na koszt mokotowskiego ośrodka pomocy społecznej pochowano go na jednym z warszawskich cmentarzy. Dziś nie wiadomo gdzie.
Dwa lata później, w czerwcu 1999 r., zgłoszono zaginięcie 28-letniego wówczas Mateusza C. To syn Andy Rottenberg, znanej krytyk sztuki, byłej dyrektor Zachęty, oraz Waldemara C., krytyka filmowego. Mateusz jako dziecko zagrał w etiudzie nakręconej przez rodziców. W połowie lat 90. uciekł w narkotyki. Ostatni raz bliscy widzieli go w sierpniu 1997 r. Rodzina jako możliwy powód zaginięcia wskazała uprowadzenie, samobójstwo lub zabójstwo.
Przez kilka lat policja niewiele zrobiła, aby ustalić, co się dzieje z Mateuszem. Dopiero w 2003 r. został pobrany materiał genetyczny od matki zaginionego. Wtedy też rodzina zgodziła się na upublicznienie wizerunku Mateusza. Policja tego jednak nie zrobiła. Dzisiejsi szefowie komendy nie są w stanie powiedzieć, dlaczego tak się stało. Ich poprzednicy odeszli już z policji.