W Beskidach im wyżej, tym gorzej. W rejonie Bielic i Kamienicy w Górach Bialskich na Dolnym Śląsku łączność tracą nawet goprowcy.
– To najbardziej zaniedbany pod tym względem region – twierdzą górscy ratownicy. W Dolinie Przełomu Dunajca, którą pływa wiele flisackich tratw z turystami, a także w Sromowcach Niżnych, Średnich i częściowo Wyżnych zasięg mają tylko operatorzy słowaccy.
W wysokich partiach Tatr, tam gdzie jest najbardziej niebezpiecznie, nie ma kłopotów z zasięgiem sieci komórkowych polskich i słowackich. Telekomunikacyjne dziury pojawiają się w dolinach. – Niemal w całej Dolinie Chochołowskiej, od Hucisk aż do samej grani, nie ma łączności – mówi Szymon Ziobrowski z Tatrzańskiego Parku Narodowego. Dolinę tę odwiedzają tysiące turystów. W razie kłopotów mogą korzystać tylko z telefonu stacjonarnego w schronisku na Chochołowskiej albo szukać leśników i pracowników TPN, którzy dysponują łącznością radiową.
Sygnał zanika też m.in. w niektórych częściach innych licznie uczęszczanych dolin: Kościeliskiej, Pięciu Stawów, Roztoki i w okolicach Morskiego Oka.
Podczas Zlotu Skautów w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej operatorzy przywieźli nadajniki na lawetach