– Zebrane dowody wskazują na to, że oficer ABW nie sprawdził, czy w domu byłej posłanki nie ma broni palnej – mówi Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury, która wczoraj przesłała akt oskarżenia do sądu w Siemianowicach Śląskich.
Dwa lata temu, 25 kwietnia, 25-letni wówczas Grzegorz S. kierował akcją w domu Barbary Blidy. Według prokuratury był odpowiedzialny za prawidłowy przebieg akcji. Była minister SLD podczas próby zatrzymania weszła do łazienki i się zastrzeliła.
Według śledczych funkcjonariusze ABW powinni wcześniej zabezpieczyć broń, z której zabiła się Blida. Nie zabezpieczyli. I właśnie za to oficerowi grozi teraz do trzech lat więzienia. Grzegorz S. nie przyznaje się do winy.
Prokuratura umorzyła jednak wczoraj śledztwo dotyczące dwóch innych funkcjonariuszy ABW, którzy uczestniczyli w zatrzymaniu Blidy. Śledczy uznali, że wykonywali oni jedynie polecenia kierującego akcją Grzegorza S.
Stanisława Mizdra, która reprezentuje rodzinę byłej minister, jest zdziwiona tą decyzją. – Nie rozumiem, dlaczego umorzono postępowanie wobec funkcjonariuszki, która miała pilnować Blidy – mówi „Rz”.