Po wyborach, w których Andrzej Brodzki przegrał z Piotrem Niedźwieckim różnicą zaledwie 21 głosów, jego komitet rozwiesił ogłoszenia z prośbą o zgłaszanie się osób, które zauważyły łamanie prawa. Na tej podstawie powstał 12-stronicowy protest przesłany do sądu. Dziś rozpoczął się proces.
Po kwadransie stało się jasne, że sąd nie zdoła przesłuchać wszystkich świadków, bo dwóch stawiło się w stanie nietrzeźwym. Ochrona nie wpuściła ich do budynku.
Mieli zeznawać wraz z innymi bezrobotnymi, których Zdzisław Lepsik z Ruchu Pomocy w Zduńskiej Woli miał nakłaniać do głosowania na Piotra Niedźwieckiego w zamian za paczki żywnościowe. Lepsik w trakcie przesłuchania uznał zarzuty wobec niego za bezpodstawne. Tłumaczył, że odbiorcy paczek byli do nich uprawnieni. – Nie mogę nie wydać paczki – mówił.
"Przekupionych" w ten sposób wyborców według przegranego kandydata było 17. Na sali sądowej nie potwierdzili oni jednak złożonych wcześniej oświadczeń. Niektórzy stwierdzili, że takich oświadczeń w ogóle nie podpisywali.
Zapadła konsternacja. Sędzia prowadzący rozprawę stwierdził, że „prokuratura będzie miała co robić”. Dowody zebrane przez pełnomocnika zostaną prawdopodobnie przekazane prokuraturze, zachodzi bowiem podejrzenie, że sfałszowano podpisy pod oświadczeniami świadków.