Jakiś czas temu w innym wyroku inny sąd uznał, że „GW” miała prawo nazwać Piotra Farfała neonazistą. Potem „Gazeta” przy każdej okazji tak określała prezesa TVP. Ciekawe, czy po piątkowym wyroku politycy PiS zechcą skorzystać z metody wypracowanej przez Agnieszkę Kublik oraz jej towarzyszy i także przy każdej okazji będą przypominać, że pismo Adama Michnika jest jak organ PZPR z lat stalinowskich. Od dziś już można - bezkarnie! Co oczywiście pracownikom owej gazety (tej, która - przypominam - zachowuje się jak „Trybuna Ludu” z 1953 roku) nie podoba się. Mało tego - występujący dziś jako komentator radca prawny „GW” twierdzi, że skoro można nazywać pismo Michnika „Trybuną Ludu”, to także będzie można napisać, iż Jarosław Kaczyński to faszysta, a w dodatku mafiozo. Czy to groźba?
Sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało (panie mecenasie Piotrze Rogowski, pani redaktor Agnieszko Kublik et consortes) - kiedy uprawia się dziennikarstwo mające na celu nie informowanie i analizowanie, ale obrażanie ludzi (przypominam obsesyjne powtarzanie „byłego neonazisty”), to w końcu padnie się ofiarą własnych standardów.
Ale ten wyrok mnie cieszy nie tylko dlatego, że „Gazeta” wpadła we własne sidła. Także dlatego, że być może oznacza, iż kończy się powoli epoka wymuszania przez Adama Michnika za pomocą sądów tego, co mamy myśleć i mówić na temat „GW” i jej naczelnego. Po paru latach odsunięcia od władzy postkomunistów i ich sojuszników z UD-UW są już sędziowie na tyle odważni, aby orzekać niezgodnie z oczekiwaniami tych, których dotychczas uważano za nietykalnych. Tych z „Gazety” przypominającej „Trybunę” (czy to przypadek? Akurat dziś na str. 27 „GW” publikuje przemówienie byłego I sekretarza PZPR Stanisława Kani).
Przy okazji - widzę już w „Gazecie” pewne zmiany. Otóż wrócił obyczaj, niegdyś w prasie szeroko praktykowany (ciekawe, czy także w 1953 roku…), umieszczania na stronach informacyjnych publicystyki. I to nie publicystyki własnych autorów, w formie analizy (co byłoby jeszcze zrozumiałe). Dziś na stronie szóstej „GW” pod hasłem Kraj mamy trzy teksty: informację o zapowiedzianym spotkaniu Tuska z Putinem, informację o rocznicowej uchwale Sejmu i… tekst ministra spraw zagranicznych Radka Sikorskiego. Czy to oznacza, że Sikorski, jak Rokita w „Dzienniku”, został publicystą „Gazety”?
Jeszcze parę słów o „Dzienniku” - poświęcona niemal całkowicie sprawom ekonomicznym druga strona pokazuje, w jakim kierunku zmierza pismo Michała Koboski. Już nawet dziennikarze polityczni (Mikołaj Wójcik) muszą robić wywiady z ekonomistami. Nieco więcej oddechu w Magazynie. Żegnający się - podobno - z „Dziennikiem” Piotr Zaremba publikuje esej o tym, dlaczego mamy prawo mówić o „dumnym oporze narodu” podczas wojny. Świetny, mądry tekst.