Pierwszy raz za rządów ekipy Donalda Tuska pojawiło się coś, co naprawdę poruszyło zwykłych ludzi. Premier i jego najbliższe otoczenie najwyraźniej zdało sobie z tego sprawę i teraz intensywnie zastanawiają się nad wyjściem z tej sytuacji. Bo oto rzeczywiście pojawiła się mityczna skórka od banana, na której Platforma może się poślizgnąć.
Co więc zrobi premier? Czy doprowadzi do radykalnych zmian w rządzie i Platformie? Jak pisze Piotr Zaremba w "Polsce", w poważnych kłopotach znalazł się szef MSWiA Grzegorz Schetyna. Rosnąć ma natomiast - zdaniem publicysty - pozycja Jarosława Gowina i Sławomira Nowaka:
"Grzegorz Schetyna jest mocno osłabiony aferą hazardową - wyrokuje niezależnie od siebie dwóch znaczących polityków Platformy Obywatelskiej z zupełnie różnych frakcji. Każdy dzień przynosi nowe notowania na personalnej giełdzie PO.
Nazwisko Grzegorza Schetyny pojawia się coraz częściej we fragmentach stenogramów CBA publikowanych przez 'Rzeczpospolitą'. Politycy opozycji i dziennikarze przypominają o jego biznesowych i osobistych związkach z przedsiębiorczym rzecznikiem hazardowego interesu Ryszardem Sobiesiakiem, a także i to, że główne afery rzutujące na wizerunek Platformy: sprawa posłanki Sawickiej, historia senatora Tomasza Misiaka, teraz afera hazardowa, łączą się z regionem dolnośląskim, gdzie Schetyna jest w praktyce jedynowładcą" - pisze Zaremba.
Do zmian w rządzie nawołuje Witold Gadomski w "Gazecie Wyborczej". Publicysta radzi Donaldowi Tuskowi, co powinien zrobić: "Po pierwsze - poważną rekonstrukcję rządu. Najważniejszym celem tej operacji powinno być merytoryczne wzmocnienie kilku resortów. Dotychczas premier starał się zachować ciągłość rządu, obawiając się, że każda zmiana ministra wprowadzi zamęt (...) Po drugie - rozważyć rezygnację ze stanowiska premiera i dokonać zmiany rządu w drodze konstruktywnego wotum nieufności. (...) Po trzecie - Platforma powinna otworzyć się na ludzi i środowiska, które utraciła lub które lekceważy - naukowców, menedżerów, ludzi biznesu. Chodzi nie tylko o poszerzenie potencjalnego elektoratu, ale przede wszystkim poprawę jakości działaczy" - wylicza Gadmoski.