– Z tym trzeba do Jaworowicz – mówią ci, którzy wykorzystali już wszystkie możliwe sposoby rozwiązania swoich problemów. Prowadzący programy interwencyjne stali się dla wielu ludzi borykających się z bezmyślnymi urzędnikami czy nieudolnym wymiarem sprawiedliwości ostatnią deską ratunku. Nic zatem dziwnego, że gromadzą przed telewizorami kilka milionów widzów. Przykładowo od 1 września 2009 r. do 10 czerwca 2010 r. według danych Nielsen Audience Measurement dla portalu MediaFM.net "Sprawę dla reportera" prowadzoną przez Elżbietę Jaworowicz w TVP 1 oglądały średnio ponad 3 mln osób, a bywało, że liczba ta sięgała grubo powyżej 4 mln.
Dziś nie ma już stacji, która nie miałaby w ramówce takiego programu. Co więcej, telewizje doskonale zdają sobie sprawę, że warto w nie inwestować. Dlatego w jesiennej ramówce program "Celownik" w TVP 2 będzie trwał dłużej.
– W krajach takich jak Polska, gdzie procedury urzędnicze często odbiegają od standardów europejskich, rzeczywiście ekipa telewizyjna z kamerą traktowana jest jak wybawienie – podkreśla dr Łukasz Szurmiński, medioznawca z UW.
A psycholog społeczny dr Ireneusz Siudem z UMCS w Lublinie dodaje: – Ludzie często czują się bezsilni wobec władzy, wpływu urzędników, nie orientują się w gąszczu przepisów i szukają pomocy u dziennikarzy. Jednocześnie media budzą pewien lęk, bo każdy zdaje sobie sprawę, że mogą, słusznie lub nie, zniszczyć człowieka. Często więc bywa tak, że dyrektor szpitala, szef fabryki czy urzędnik postawiony przed kamerą zrobi wszystko, aby sprawę załatwić polubownie.
[srodtytul]Jak czarodziejską różdżką [/srodtytul]