Gdy aktorka Joanna Szczepkowska ogłaszała, że skończył się komunizm w Polsce, Jerie miał wrażenie, że kończy się też „Solidarność”. – 4 czerwca był jej ostatnim zrywem. A PO – PiS ostateczną agonią – uważa.
– Jak porównać „S” z roku 1980 do obecnej? – pyta Mross. – To jak zbrodnia katyńska i katastrofa smoleńska. Ta dzisiejsza nigdy nie dorówna tamtej.
[srodtytul]Tęsknota za jednością[/srodtytul]
30 lat po Sierpniu Jerie nadal pracuje na uniwersytecie. – Pewnie byłbym już profesorem, miał kilka etatów i odcinał kupony. Albo jak sąsiad z bloku odwróciłbym się od zawodowych pasji i zbudował sieć sklepów. „S” spowodowała, że nie uległem pogoni za pieniądzem – twierdzi.
– Wciąż nie mam tych szaf na wysoki połysk – uśmiecha się smutno Krystyna Mross, bo z emerytury nie stać jej nawet na nowe okna. – Ale do wnuczki w Londynie dzwonię z komputera, bez rozmów kontrolowanych.
Oszczak, dobry neurolog, aktywny zawodowo do 2002 r., nie dorobił się willi, tak jak wielu kolegów po fachu. – Żyję za 2500 zł miesięcznie, ale w Polsce bez Rosjan. A moi synowie nie dostali nakazów pracy po studiach, które często były zawodową zsyłką.
Cały pracuje społecznie: działa w radzie sołeckiej, pisze artykuły do portalu Tyńca, moderuje internetowe forum elektryków. – Nie pracują tylko ci, którzy nie szukają pracy – mówi.
Na medalu, który Jan Paweł II otrzymał od opozycji z Wrocławia, grupa ludzi z transparentem „S” wyciąga ręce do drugiej. – Solidarni szybko się wykruszyli – twierdzi Jerie. – W samej „S” zapomniano o zwykłych ludzkich gestach.
I opowiada, że gdy w latach 90. zmarli mu rodzice, nie dostał nawet symbolicznego zasiłku, bo związek miał ważniejsze wydatki. – A ile ja takich właśnie wydatków rozliczyłem jako kasjer „S” w stanie wojennym – wspomina.
Oszczakowi brak innego etosu: – Nie znam demokratycznego kraju na świecie, który mógłby być wzorem dla tych, którzy tęsknią za mityczną jednością.
Według niego w Polsce dziś szwankuje nie solidarność, ale patriotyzm. – Pamiętamy o Józefie Piłsudskim, który pogonił bolszewika, ale czemu zapominamy o jego dewizie, że patriotyzm to płacenie podatków?
Cały uważa, że ludzka solidarność na wielką skalę znikła, bo zabrakło wspólnego wroga. – Teraz każdy ma swego: jeden ZUS, inny skarbówkę, jeszcze inny konkurencję... – wylicza.
Solidarność, która się objawiła w czasie ostatniej powodzi, cieszy Jeriego. – Widać, to naturalna potrzeba człowieka. Ale pojawia się w momencie dużego zagrożenia– mówi.
Oszczak: – Bo solidarność to impuls, a nie stan permanentny. Gdy słyszę, „gdzie się podziała ta solidarność”, myślę: „nie ma solidarności? Czyli nie ma wroga na horyzoncie”.