[link=http://www.rp.pl/artykul/17,590063_Poznanska-wojna--o-odbieranie-dzieci.html" "target=_blank]W piątek "Rz" opisała historię pary[/link], której sąd odbiera kolejne dzieci. Powód: rodzice żyją z dala od społeczeństwa – nie pracują, odmawiają przyjęcia pomocy, w ich mieszkaniu brakuje podłóg, wody, toalety (co udało się stwierdzić po przymusowym wejściu do domu), a to zagraża bezpieczeństwu dzieci. Pracownicy socjalni przyznają, że para nie nadużywa alkoholu, a w rodzinie nie ma przemocy.
Kobieta właśnie urodziła syna, który lada dzień też zostanie jej zabrany – wnioskuje o to sąd. I argumentuje: rodzina jest niewydolna wychowawczo.
Rodziców wziął w obronę dr Tomasz Sioda, ordynator oddziału noworodkowego Szpitala Wojewódzkiego w Poznaniu. "Może rodzinę należałoby po prostu zostawić w spokoju" – sugerował w piśmie do sądu.
Na publikację zareagował Janusz Wojciechowski, europoseł PiS. – Wysłałem w tej sprawie pisma do prokuratora generalnego i rzecznika praw dziecka. Warto zbadać, czy sąd nie nadużył władzy – mówi "Rz". Jego zdaniem dzieci w Polsce odbierane są zbyt łatwo. – Formułę o obniżonych zdolnościach wychowawczych traktuje się niczym wytrych. Potrzebne są zmiany w prawie – podkreśla. – Nie można ingerować w życie rodziny tylko z powodu biedy. Według europosła przepisy powinny pozwalać na odbieranie dzieci tylko wtedy, gdy w rodzinie dochodzi do przemocy.
W podobnym tonie wypowiada się Karolina Elbanowska ze Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców. – Abstrahując już od tego konkretnego przypadku: ileż ludzi w Polsce nie ma pracy, ileż żyje w biedzie, są też tacy, którzy decydują, że ich dzieci nie będą szczepione. Czy to oznacza, że należy je odebrać? – pyta. – Problem jest poważny, a państwo mnoży kontrowersyjne przepisy. Wystarczy spojrzeć na znowelizowaną ostatnio ustawę o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Daje urzędnikowi ogromną władzę. Sam może zdecydować o odebraniu dziecka. A bywa, że czyni tak "na wszelki wypadek".