Jak wynika z informacji rp.pl nagranie jest autentyczne. Ale jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie w Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, wieża nie zgłaszała zastrzeżeń do załogi Błękitnego 24. Śmigłowce Polsatu i TVN-u miały zgodę na operacje w strefie lotniska. Jednak współpraca nie układała się przez cały czas idealnie.
Na nagraniu słychać jak wieża zwraca się do śmigłowca (w nomenklaturze lotniczej: "Sierra Papa Tango Victor November"), by opuścił już strefę lotniska (CTR). Pilot potwierdza przyjęcie komendy, jednak nadal wisi nad lotniskiem. Wieża jest zirytowana jego postępowaniem. - Umowa była bez zawisu - mówi kontroler. - Wykonuje pan lot niezgodnie z zezwoleniem - dodaje po chwili. - Czy pan coś do mnie nadawał, bo być może z drugiego kompletu (drugi zestaw radiowy - red.) mi się nałożyło - pyta pilot Błękitnego 24. - Proszę pana, ja za stary jestem na takie numery - odpowiada kontroler i nakazuje jak najszybsze zgłoszenie opuszczenia strefy lotniska. Gdy pilot helikoptera ponownie tłumaczy się kłopotami z radiostacją, kontroler nakazuje mu "sporządzić raport techniczny z usterki śmigłowca". Wtedy pilot wykonuje jego polecenie i przeprasza. - Przyjąłem - słyszy w odpowiedzi.
Rzeczniczka Urzędu Lotnictwa Cywilnego potwierdziła, że "w elektronicznym systemie ewidencjonującym zdarzenia lotnicze ECCAIRS nie ma zgłoszenia dotyczącego naruszenia przestrzeni kontrolowanej lotniska im. Chopina w Warszawie". - Z nagrania wynika, że pilot wcześniej otrzymał zezwolenie na wlot do CTR-u. Nie stosując się ściśle do zezwolenia, kontroler ruchu lotniczego „przywrócił pilota do porządku". Ruch lotniczy odbywał się pod całkowitą kontrolą - poinformowała Katarzyna Krasnodębska z ULC. W podobnym tonie wypowiada się Lidia Zagórska z TVN. - Błękitny 24 miał odpowiednią zgodę (zaakceptowany plan lotu) uprawniający go do przelotu na tej trasie - powiedziała rp.pl.