Zaskoczyły mnie więc kolorowe gazety, od których rozpocząłem przegląd, które koniec mistrzostw potraktowały po macoszemu. Jakby się umówiły zarówno „Fakt" jak i „Superexpress" wybiły na pierwszych stronach (obok ślubu Wiśniewskiego) — recepty!
Od dziś lekarze nie wypiszą recept pisze „SEx", „oni się kłócą, a pacjenci będą umierać" — to o szefach korporacji lekarskiej i ministrze Arłukowiczu. „Fakt" w podobnym tonie: — „Rządzie zrób coś do cholery", i na dwóch stronach pokazuje jak wyglądają złe recepty, których nie należy przyjmować.
Wróćmy jeszcze do Euro i milszych rzeczy. W niedzielnym felietonie dla Wirtualnej Polski Lech Wałęsa napisał: - Podczas Euro pokazaliśmy patriotyzm nowych czasów, patriotyzm radosny, otwarty, bardziej spoglądający w przyszłość i cieszący się z chwili, z polskiego sukcesu. Patriotyzm młodych i starych, na meczach i na ulicach. Pokazaliśmy patriotyzm bez podziału na patriotów lepszych i gorszych. Ktoś powie, że to takie okazjonalne, poryw chwili. A jednak z tych chorągiewek na samochodach i domach płynął trzepot prawdziwej narodowej dumy. I to nam zostanie. I zostawmy już rozliczanie, szukanie kozłów ofiarnych porażki sportowej. Wyciągnijmy mądre wnioski i idźmy dalej.
Chciałoby się powiedzieć „Alleluja i do przodu", ale to już hasło ojca Tadeusza Rydzka, jego stacji i zgromadzonego wokół nich ruchu, który na kolejnych wiecach, w ostatnią niedzielę w Kłodzku i Tarnowskich Górach (o czym informuje „Nasz Dziennik") walczy o częstotliwość dla telewizji „Trwam", a więc także o pluralizm mediów. Choć więc trudno nie marzyć jak były prezydent, nie sposób uniknąć pytania, które po fieście może tylko narastać, i które jest pytaniem przecież nie nowym: jaka (czyja) będzie Polska po Euro?
— Pora na brutalny powrót do rzeczywistości. Żegnaj, Euro — pisze Marcin Hadaj w „Dzienniku Gazecie Prawnej" i pociesza, że już za miesiąc kolejna sportowa uczta — igrzyska olimpijskie w Londynie.