Projekt wrocławskiego naukowca został w tym roku nominowany do prestiżowej nagrody Prix Galien. Choć specjaliści doceniają prof. Jana Szopę-Skórkowskiego, ten biochemik z Uniwersytetu Wrocławskiego od lat nie może się przebić przez mur urzędniczej bezradności.
Zamiast skupić się na badaniach naukowych, niczym harcerz zdobywa kolejne prawniczo-biznesowo-menedżerskie sprawności. – W normalnych warunkach do niczego mi nie są potrzebne te kompetencje – twierdzi. – Jeśli inni naukowcy mają przechodzić taką drogę, nic dziwnego, że brakuje im czasu na kolejne wynalazki. Strach też pomyśleć, ile genialnych opracowań może tkwić do dziś w ich szufladach.
Cel prof. Szopy to wdrożyć do masowej produkcji gotowy preparat z genetycznie zmodyfikowanego lnu na gojenie ran, wobec których medycyna jest bezsilna.
Zrazu wszystko zdawało się iść w dobrym kierunku. W 2008 r. profesor ogłosił wyniki badań klinicznych. Sam był zaskoczony skutecznością , bo po 12-tygodniowej kuracji rany u 80 proc. chorych znacznie się zmniejszyły lub w ogóle znikły. A dobierano szczególnie ciężkie przypadki, takie jak np. 56-letniego pacjenta walczącego z owrzodzeniem żylnym od blisko 20 lat. Po lnianej kuracji całkowicie zanikły cztery wrzody (największy miał blisko 9 cm kw.).
Odkrycie spotkało się z entuzjastyczną reakcją mediów. Były gratulacje prezydenta Lecha Kaczyńskiego za „stworzenie unikatowego w skali światowej opatrunku", nagroda premiera. Do tego lawina listów, e-maili i telefonów od chorych, którym wynalazek dawał nadzieję. Mijają cztery lata. W 2012 r. prof. Szopa dostaje nagrodę dla polskiego produktu przyszłości. Znamienne, w jakiej kategorii – produkt w fazie przedwdrożeniowej.