Koninę znaleziono w trzech zakładach zajmujących się produkcją gotowych wyrobów mięsnych.
- Te zakłady nie rozbierały mięsa na miejscu. W tej chwili rozpoczęliśmy kontrole w przedsiębiorstwach, z których prawdopodobnie pochodziło mięso - mówił Polskiego Radiu Główny Lekarz Weterynarii Janusz Związek.
- Z tego co wiemy to towar prawdopodobnie trafił tylko na rynek Polski i to nie w całości. Duża część została jeszcze na magazynach. Jednak czy na pewno nie trafiło to jeszcze gdzieś indziej nie wiem. Nie jesteśmy teraz tego w stanie określić - dodaje Związek.
Kontrola w jednej z firm doprowadziła do odkrycia dużych nieścisłości w dokumentacji. Firma ta sprowadziła 870 ton koniny, którą później w krótkim czasie sprzedać miała w handlu detalicznym. Zdaniem inspekcji weterynaryjnej nastąpiło przestępstwo dokumentacyjne. - Jeżeli taka ilość koniny jest sprzedawana detalicznie to znaczy, że licząc soboty i niedziele trzeba by sprzedawać co najmniej dwie tony koniny dziennie. Na dodatek przy założeniu, że sprzedawano ją przez cały rok - tłumaczy Główny Lekarz Weterynarii.
Jak do tej pory przebadano ponad sto próbek mięsa, wśród nich trzy posiadały ślady końskiego DNA. Na wyniki badania wciąż czeka około 80 próbek.