Dowody zebrane w sprawie wskazują, że prawdopodobnie w areszcie znalazł się przez pomówienie. Rodzina walczy o oczyszczenie go z zarzutów. Dawid Stalmach trafił do tarnowskiego więzienia 12 listopada 2010 roku, był podejrzany o zgwałcenie 16-latki. Jedynym obciążającym go dowodem były zeznania domniemanej ofiary.
– Oskarżyła go, że została wciągnięta do samochodu, wywieziona gdzieś do lasu, a następnie zgwałcona. Dziewczyna nie miała jednak żadnych obrażeń. Dodatkowo badania DNA wskazały, że nasienie nie należało do naszego syna. Później przyznała się, że na drugi dzień współżyła z innym, 34-letnim, mężczyzną – mówi Andrzej Stalmach, ojciec Dawida.
Aresztowany próbował popełnić samobójstwo, po tej próbie przeniesiono go do aresztu w Krakowie. Po kolejnej próbie samobójczej trafił do szpitala MSWiA na oddział OIOM, gdzie zmarł.
Służba więzienna poinformowała rodzinę aresztowanego o jego kolejnej próbie samobójczej dopiero po trzech dniach, kiedy ten znajdował się już na oddziale intensywnej terapii. – Adwokat Dawida zadzwonił do mnie 5 stycznia, że syn jest w ciężkim stanie w szpitalu, i równocześnie na adres domowy przyszło pismo informujące o uchyleniu aresztu z 3 stycznia 2011 roku – mówi Andrzej Stalmach.
Według relacji rodziny na ciele zmarłego Dawida widać było siniaki i otarcia świadczące o tym, że w areszcie mógł być ofiarą przemocy. „Wyniki tomografii komputerowej stwierdziły natomiast skręcenie kręgu odcinka szyjnego o 20 stopni, co wzbudza podejrzenie, iż uszkodzenia te nie powstały w wyniku samopowieszenia – rozważa ojciec zmarłego.