Aktualnie - według projektu - chcecie te siedziby regulować ustawowo. Zdaniem ministra Gowina takie rozwiązanie jest skrajnie szkodliwe. Mówi m.in., że wystarczy zmiana nazwy ulicy w jakiejś miejscowości, żeby zmianę siedziby sądu znów trzeba było zmieniać ustawowo. Trudno nie przyznać mu racji.
Najgorzej, jak każdy okopie się na własnych pozycjach. Osobiście podjąłbym dyskusję o tych warunkach brzegowych. Nie wiem natomiast, jakie będzie w tym zakresie stanowisko partii i klubu. Ja nie widzę przeszkody, żeby się w tym zakresie porozumieć. Może nawet w wyniku tego kompromisu część z tych zlikwidowanych sądów by się ostała.
Rozumiem, że argumentacja ministra, który wprost stwierdza, że te sądy były tam zbędne, bo nie było spraw, które miałyby rozpatrywać i służyły jedynie mnożeniu etatów prezesów sądów, państwa nie przekonuje?
To żadna argumentacja. Sędzia może być zawsze delegowany do innego sądu, jeśli są duże zaległości. Mało tego. Dochodzą mnie sygnały, że w tych zamiejscowych oddziałach skasowane zostały kasy i nie można nawet kupić znaczka sądowego. A przecież cały czas mówimy, że wymiar sprawiedliwości ma być bliżej obywatela. Mam jednak nadzieję, że się dogadamy, bo pójście na udry też nie jest dobre.