Katarzyna Brońska, matka chłopca, któremu lekarze wrocławskiego szpitala uszkodzili krtań, przegrała batalię z prokuraturą.
Prokurator, która śledztwo umorzyła, zrobiła wszystko by matka nie mogła zażalić się na jej decyzję. Jak? Przez trzy tygodnie trzymała akta sprawy, nie wysyłając ich do sądu. Wczoraj sprawa się przedawniła, bo zarzut na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przedawnia się po pięciu latach, w tym wypadku 27 maja, w dniu urodzin Kuby.
– Wystąpię do prokuratora apelacyjnego z wnioskiem o postępowanie dyscyplinarne wobec prokurator. A sprawy i tak nie odpuszczę – zapowiada Brońska.
Prokuratura Rejonowa Wrocław-Śródmieście przez pięć lat wyjaśniała, kto okaleczył noworodka, któremu podczas prób założenia rurki do tchawicy (intubacji) rozerwano struny głosowe i krtań. Ale nie znalazła winnych tragedii dziecka, a wszystkie wątpliwości – jak pisała „Rz" – rozstrzygnęła na korzyść lekarzy. Zarówno biegli, którzy blisko trzy lata analizowali sprawę, jak i prokurator nie ustalili podstawowych faktów: kiedy doszło do uszkodzenia krtani i kto to zrobił, choć zdaniem matki wszystkie dowody wskazywały na to, że winne są dwie lekarki, które nieumiejętnie intubowały chłopca po urodzeniu.
7 maja br. prok. Marta Suchecka, pełniąca obowiązki kierownika działu śledczego wrocławskiej prokuratury, śledztwo umorzyła. Odpis umorzenia trafił do matki dopiero 13 maja, trzy dni później Brońska złożyła zażalenie na umorzenie, ale Suchecka nie wysłała go do sądu. Dlaczego? Bo podjęła na nowo umorzone postępowanie (nadała mu nawet nowy numer sprawy), by zbadać wątek fałszowania dokumentów w szpitalu. Nowe śledztwo trwało bardzo krótko, zakończyło się 20 maja umorzeniem. Brońska zażaliła się po raz drugi, zarzucając śledczej błędy w ustaleniach faktycznych i obrazę przepisów prawa. Ale i to zażalenie nie trafiło do sądu od razu. Jak potwierdziła „Rz" w sądzie, akta sprawy wraz z zażaleniem matki chłopca doszły dopiero w piątek, 24 maja, o godz. 15.15. Warto dodać, że sąd i prokuratura mieszczą się na jednej ulicy – naprzeciwko siebie. Po interwencji matki u prezesa sądu rozpatrzenie zażalenia nastąpi dopiero 4 czerwca, gdy sprawa będzie przedawniona. – Lekarze nie odpowiedzą za narażenie mojego syna na śmierć, ale kwalifikacja fałszowania dokumentów medycznych przedawnia się po ośmiu latach. Ja tej sprawy nie odpuszczę – wskazuje Katarzyna Brońska.