Zarzuty ma też mąż lekarki, który jej pomagał. Jak informuje Bogusława Marcinkowska, rzecznik krakowskiej prokuratury proceder odbywał się na „szeroką skalę". Aleksandra K. jest lekarzem orzecznikiem.
Przez kilka lat miała wydawać lewe zaświadczenia o zdolności do pracy, dla osób starających się o pozwolenie na broń, kierowców, czy też celów sanitarno- epidemiologicznych wystawionych dla szeregu osób zatrudnionych w rożnych firmach spożywczych, restauracjach bądź sklepach.
– Lekarka nie badała tych osób, tylko wystawiała zaświadczenia. Za co brała od 20 do 150 zł – opowiada prok. Marcinkowska. Do tej pory prokuratura udowodniła lekarce kilkadziesiąt przypadków wydawania takich zaświadczeń i tyle też zarzutów postawiła Aleksandrze K. Poza tym odpowie ona za podrobienie zaświadczenie lekarskiego.
- W procederze brał też udział mąż lekarki, któremu przedstawiano zarzuty pomocnictwa polegającego na pośredniczeniu w kontaktach pomiędzy pracodawcą i pracownikiem, a orzecznikiem. Mężczyzna odbierał dane osobowe i przekazywał potem wystawione zaświadczenia oraz odbierał pieniądze – mówi prok. Marcinkowska.
Z ustaleń prokuratury wynika, że małżeństwo lewe zaświadczenia wystawiało przez wiele lat. Pierwsze sygnały świadczą o tym, że robili to już w 2001 roku, a na szerszą skale od 2005 roku.