Pogorszenie się wizerunku PO, po ujawnieniu przez „Wprost" nagranych rozmów polityków tej partii, ma trwały efekt. To konkluzja z badań specjalisty od marketingu politycznego dr. hab. Norberta Maliszewskiego z Uniwersytetu Warszawskiego. „Rz" zapoznała się z wynikami panelu internetowego, który na potrzeby serwisu tajnikipolityki.pl zrobiono tydzień po ujawnieniu afery (w połowie czerwca). Po miesiącu sprawdzono trwałość reakcji na podobnej próbie.
W pierwszym badaniu połowa respondentów przyznała, że afera podsłuchowa miała negatywny wpływ na ich stosunek do partii rządzącej. W drugim odsetek takich wskazań spadł jedynie o dwa punkty procentowe (do 48 proc.).
Nieznacznie mniej osób domaga się też ukarania dymisją głównych bohaterów afery (szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza i szefa NBP Marka Belki). Jedyną osobą, która nadal traci, jest premier Donald Tusk. Liczba osób, którym nie podoba się jego reakcja na aferę, wzrosła z 45 do 50 proc.
Ponad połowa badanych chce dymisji
Zdaniem politologa z Wyższej Szkoły Biznesu w Nowym Sączu dr. Rafała Matyi pogarszająca się ocena reakcji Tuska jest kluczowa. Jego zdaniem to efekt wybranej przez niego strategii. – Do tej pory w tego typu przypadkach premier odcinał się od skompromitowanych współpracowników. Tym razem wybrał strategię bagatelizowania afery – zauważa politolog.
Wskazuje, że w świadomości opinii publicznej będą zacierać się szczegóły podsłuchanych rozmów. – Jedyne, co będzie się nasuwać, to fakt, że odpowiedzialność za to wszystko ponosi Tusk – ocenia dr Matyja.