Sąd rozpatrzył zażalenie dziennikarza TV Republika Jana Pawlickiego na zatrzymanie w siedzibie Państwowej Komisji Wyborczej 21 listopada 2014 roku. Na początku grudnia inny sąd stwierdził, że nie popełnił on przestępstwa, relacjonując protest po wyborach samorządowych (wyrok dotyczył też fotoreportera PAP Tomasza Gzella).
Po tym wyroku wpłynęło zażalenie na działania funkcjonariuszy. Sąd podzielił pogląd Pawlickiego, że było ono bezzasadne i skierował akta sprawy do prokuratury. Ta zbada, czy policjanci popełnili przestępstwo. Jednocześnie stwierdził, że było ono prawidłowe, bo zostały zachowane procedury.
Według relacji na stronie telewizji, w ustnym uzasadnieniu sąd stwierdził, że "procesy intelektualne osób zatrzymujących dziennikarzy w tej niezbyt dynamicznej sytuacji nie nadążyły". Funkcjonariusze według niego mieli nie znać przepisów.
Stołeczna policja nie zamierza na razie podejmować działań w sprawie funkcjonariuszy, którzy mogli złamać prawo. - Respektujemy decyzję sądu, będziemy oczekiwać na decyzję prokuratury w tej sprawie - mówi jej rzecznik st. asp. Mariusz Mrozek. Tłumaczy, że reakcją policji było powstanie zespołu, "który ma wypracować zasady współpracy z dziennikarzami".
Jeśli prokuratura dopatrzy się jednak złamania prawa, policjantów mogą jednak spotkać konsekwencje w pracy. - Jeżeli jest sytuacja, w której policjant przekracza obowiązujące prawo to podlega odpowiedzialności dyscyplinarnej - informuje Mrozek.