Rzeczpospolita: Słowa szefa FBI o współodpowiedzialności Polaków za Holokaust wywołały u nas wielką burzę. Polska domagała się przeprosin, ale James Comey powiedział jedynie, że żałuje, iż wymienił jakiekolwiek kraje w tym kontekście. Słowo „przepraszam" nie padło. Powinno?
Paweł Śpiewak, socjolog, dyrektor ŻIH: Domaganie się przeprosin to rzucanie człowieka na kolana. Gdy klęknie, to ewentualnie mu wybaczymy. Nie o to chodzi. Całe przemówienie szefa FBI, poza tym jednym zdaniem, o które była awantura, było o tym, że oprawcą może być każdy. Że to nie jest tak, iż pewne narody są bardziej do tego skłonne, a inne mniej. Jedne ideologie skazują ludzi na niegodne zachowanie, a inne nie. Zabójcami Żydów w czasie wojny byli i antysemici, i ludzie niezdradzający wcześniej takich skłonności. Czasami byli to właśnie tzw. dobrzy ludzie, pomagający innym. Ale użycie sformułowania, że mordercy i wspólnicy z Niemiec, Polski i Węgier uważali, iż nie robią nic złego, jest niedopuszczalne i wywołuje we mnie współczucie.
Współczucia? Wobec kogo?
Dla osoby, która zabiera głos w sprawach, których nie rozumie. Słowa szefa FBI robią na mnie takie samo wrażenie jak amerykański atak na Irak Saddama Husajna. Amerykanie, atakując Irak, zachowali się jak barbarzyńcy. Weszli do obcego kraju, z obcą kulturą, specyficznymi podziałami, nie myśląc o tym, czym to się skończy. W efekcie mamy kraj zrujnowany i destabilizację całego regionu.
I teraz Amerykanie ponownie to robią. Z taką samą dezynwolturą, z niewiedzą i niekompetencją zabierają głos w ważnych sprawach, które są dla ludzi bolesne. Inna była sytuacja Niemiec w czasie II wojny światowej, inna Węgrów, jeszcze inna Polaków. Zrównywanie tego jest żałosne.