Od początku lat 90. był pan związany z gdańskimi liberałami. Co pana pociągało w tym środowisku albo w tej ideologii?
Ze środowiskiem liberałów byłem związany już w latach 80., kiedy ta grupa się formowała. Wydawali wtedy „Przegląd Polityczny", wówczas dla mnie bardzo ważne pismo. W neoliberalizmie urzekło mnie myślenie o ustroju, który zapewniałby rozwój i wolność, ale pamiętał też o równości. Później pojawił się problem zmiany granic między tym co publiczne i co prywatne, charakterystyczny dla „starego" liberalizmu. Chodziło o prawa kobiet, mniejszości seksualnych, wychowanie dzieci. O to, że jeżeli mężczyzna w czterech ścianach domu leje żonę i dzieci, to społeczeństwo ma prawo się wtrącać. I że to bardzo ważny element poszerzający zakres wolności. Liberalizm pociągał mnie także dlatego, że szanował różnice. Nawet globalizacja, która wyrosła z ducha liberalizmu i doprowadziła do ekspansji różnych firm na świecie, uwzględniała różnice kulturowe. Generalnie liberalna filozofia społeczna to dążenie do porozumienia między różnymi podmiotami, bez narzucania własnej woli, do szukania porozumienia z zachowaniem różnic, z szacunkiem do różnicy i koniecznością uwzględnienia inności we wspólnocie. Jest antywojenna z definicji.