Okazja do wprowadzenia takiej zmiany pojawiła się teraz, przy okazji trwających w Europie prac nad dyrektywą w sprawie Jednolitego Rynku Cyfrowego. - Prasie ubywa przychodów, nakłady naszych tytułów nie rosną i to się odbija na wpływach reklamowych. Ale to nie znaczy, że spada nam liczba czytelników. Oni są, ale korzystają z tych samych treści w internecie, bo tam są on dostępne za darmo. Nasze starania z wydaniami cyfrowymi okazują się nieskuteczne, bo w internecie ludzie korzystają z tych treści za darmo – mówi Wiesław Podkański, prezes Izby Wydawców Prasy.
Celem branży jest, by każdy materiał wytworzony przez wydawców prasy był objęty prawami pokrewnymi. - Prawa pokrewne to pochodna prawa autorskiego, która przysługuje z uwagi na koszty wytworzenia jakiegoś produktu. Takie prawa funkcjonują już na rynku np. w odniesieniu do fonogramów i wideogramów. W odniesieniu do wydawców taka ochrona byłaby jednak bardzo zawężona, nie dotyczyłaby np. wersji papierowych tytułów prasowych – tłumaczy dr Ewa Laskowska z Katedry Prawa Własności Intelektualnej na Uniwersytecie Jagiellońskim.
W praktyce popierana przez wydawców zmiana w prawie oznaczałaby, że te firmy, które korzystają z ich treści i zarabiają na pośredniczeniu w udostępnianiu ich, musiałyby dzielić się z wydawcami swoimi przychodami z tego tytułu. Chodzi nie tylko o internetowe agregatory treści , ale także o tzw. firmy press clippingowe, które korzystając z tzw. prawa do cytatu, w swoich przeglądach prasy „cytują” całe artykuły wydawców nie ponosząc żadnych kosztów związanych np. z honorariami dziennikarskimi.
- Ustawa zawierająca zapisy na temat praw pokrewnych w Polsce została uchwalona w 2001 roku, prawa pokrewne zostały w niej przydzielone w sposób enumeratywny: są wymienione dzieła, którym te prawa przysługują i nie ma wśród nich prasy. Przede wszystkim dlatego, że w 2001 roku wydawców nie dotykały dzisiejsze problemy i ta sprawa została trochę niedopilnowana. Dziś skala piractwa w Polsce przekracza wszystkie możliwe rozmiary. Jesteśmy w niechlubnej czołówce państw, gdzie pirackich portali przybywa w tempie geometrycznym – mówił Wiesław Podkański.
Jak dodaje, celem wydawców nie jest ściganie indywidualnych użytkowników ani konflikt z Google. - Chcemy po prostu dotrzeć do pośredników i by dzielili się z nami wpływami z udostępniania naszych treści – dodaje.