Pod koniec ub. tygodnia dyrektor jednej ze szkół podstawowych w woj. zachodniopomorskim zgłosił do prokuratury trzy przypadki samookaleczenia dzieci. Na ich rękach znaleziono nacięcia w kształcie wieloryba. Robią je sobie nastolatki, które grają w niebezpieczną grę „Niebieski wieloryb". Jest ona popularna w Rosji, gdzie przyczyniła się do 130 samobójstw.
Gracz dostaje od wirtualnego opiekuna 50 zadań do wykonania. Pierwsze są proste, np. obejrzeć horror czy nie przespać nocy. Gdy dziecko jest już coraz bardziej zaangażowane, zadania stają się bardziej niebezpieczne, np. okaleczenie żyletką. Ostatnie to skok z wysokiego budynku.
– Co jakiś czas w sieci pojawiają się gry tworzone przez psychopatów. Są niebezpieczne, ale na szczęście w Polsce niezbyt popularne. U nas nie było ani jednego samobójstwa osoby, które byłoby ostatnim zadaniem, jakie wykonał gracz – mówi prof. Mariusz Jędrzejko, pedagog i terapeuta. Dodaje, że rozmawiał ostatnio z dyrektorką jednej ze szkół na Śląsku, w której doszło do samobójstwa. Uczeń co prawda grał w tego typu grę, ale nie była ona bezpośrednią przyczyną jego śmierci. – Tam był też poważny problem w rodzinie – wyjaśnia Jędrzejko.
Nie każde dziecko zaangażuje się w tego typu grę. Ich twórcy kierują je zazwyczaj do osób między 10. a 15. rokiem życia, kiedy często przechodzi się kryzys tożsamości.
– Na manipulacje podatni są ci, którzy rozpaczliwie chcą zaistnieć, w swoich domach nie mogą liczyć na prawdziwą bliskość i w dodatku mają kłopoty z nawiązywaniem relacji z rówieśnikami – wyjaśnia dr Aleksandra Piotrowska, psycholog dziecięca. – Poprzez udział w takiej grze starają się podnieść swoją samoocenę – dodaje.