Taką prognozę przedstawili badacze ze szkockiego Uniwersytetu w Saint Andrew podczas dorocznego National Astronomy Meeting – konferencji organizowanej przez tę uczelnię. Tę naukową datę końca świata przedstawił zespół astrobiologów, którym kieruje dr Jack O'Malley-James.
Naukowcy sporządzili komputerowy model zmian temperatury naszego układu planetarnego w zależności od aktywności słonecznej. Z modelu wynika, że sprawcą końca ziemskiego życia będzie nasza gwiazda.
Wielka jasność
Gwiazdy rodzą się, osiągają dojrzałość, starzeją się i umierają. Dlatego Słońce także nie będzie pozostawało cały czas w takim stanie, w jakim znajduje się teraz. W ciągu następnych 7 miliardów lat słoneczne zasoby wodoru będą się stopniowo wyczerpywały. To sprawi, że wzrośnie rytm reakcji nuklearnych w Słońcu, będzie się ono stawało coraz jaśniejsze, a jego jądro coraz bardziej gorące. Taka będzie generalna tendencja.
Natomiast co do szczegółów, model sporządzony przez szkockich badaczy pokazuje, że za nieco ponad trzy miliardy lat Słońce przekształci się w tak zwanego czerwonego olbrzyma.
Moment zwrotny
Ale nie trzeba będzie czekać aż tak długo na poważne zmiany na Ziemi. Dotkną one nasz glob już za 2 miliardy lat. Przede wszystkim rozgrzewające się, coraz jaśniejsze Słońce spowoduje, że woda na Ziemi wyparuje i nasza planeta stanie się pustynią.