29 lipca 2017 roku ponad pięć miliardów lat świetlnych od Ziemi miało miejsce niesamowite zdarzenie. Dwie ogromne czarne dziury, ważące ponad 50 i 34 razy więcej niż masa naszego Słońca, połączyły się tworząc jeden obiekt ponad 80 razy cięższy od naszej gwiazdy. Zdarzenie to odkryto, ponieważ ponownie przeanalizowano dane.
Projekt LIGO-VIRGO Collaboration jest wspólnym przedsięwzięciem naukowców z MIT, Caltech i wielu innych szkół wyższych. Jest to system detektorów laserowych mających na celu obserwację i lokalizację źródeł fal grawitacyjnych, które są zmarszczkami czasoprzestrzeni. Twórcą teorii fali grawitacyjnej jest Albert Einstein, którego ogólna teorii względności przewiduje, że ruch obiektów obdarzonych masą wywołuje rozchodzącą się w przestrzeni falę grawitacyjną. Im masa większa, a ruch szybszy, tym zaburzenie większe. Im zaburzenie większe, tym łatwiej je zarejestrować przez naziemne detektory laserowe. Niestety, do detektorów docierają kolosalne strumienie danych, które są trudne do zinterpretowania. To, co algorytm uważał za oczywiste, bazując na wcześniejszych wzorcach, należało ponownie ocenić, aby uniknąć przeoczenia istotnych wskazówek.
Właśnie to skrupulatne podejście do analizy danych doprowadziło do odkrycia zderzenia czarnych dziur z lipca 2017 roku. Oznaczono je GW170729 (GW – Gravitational Waves – fala grawitacyjna, a cyfra oznacza datę wydarzenia). Ale to nie wszystko. Przeczesywanie zapisów doprowadziło do odkrycia jeszcze trzech kosmicznych zderzeń - GW170809, GW170818 i GW170823. W efekcie całkowita liczba wydarzeń związanych z falami grawitacyjnymi w katalogu ziemskich obserwacji wynosi obecnie 11. Dziesięć z nich to fuzje czarnej dziury; jedno zdarzenie było wynikiem zderzenia gęstych resztek gwiazd, tzw. gwiazd neutronowych.
Na podstawie dotychczasowej liczby wykryć naukowcy mogą określić, z wysokim prawdopodobieństwem, za pomocą narzędzi statystycznych, ile czarnych dziur występuje w danym fragmencie kosmosu. W ten sposób szybko zbliżamy się do czasu, kiedy wykrywanie czarnych dziur stanie się codziennością. A nie jest to prosta sprawa, bo żadne urządzenia optyczne nie są w stanie wypatrzeć obiektu, który pochłania wszystko, łącznie ze światłem.