67P/Churyumov-Gerasimenko – tak brzmi pełna nazwa ciała niebieskiego, na którym rok temu osiadł lądownik wypuszczony przez sondę Rosetta. Dziś jest to bez wątpienia najlepiej zbadana kometa w Układzie Słonecznym. Zarówno Rosetta, jak i jej lądownik Philae przeprowadziły mnóstwo badań i pomiarów, wbijając się nawet pod powierzchnię komety (nota bene za pomocą przyrządu skonstruowanego przez Polaków).

W toku tych wszystkich obserwacji ustalono między innymi, skąd wziął się dziwaczny kształt komety, przypominający trochę gumową kaczuszkę. Pokazano, że 67P powstała w wyniku kolizji i zlepienia się dwóch brył lodu. Można to było udowodnić dzięki wyraźnym zdjęciom z bliskiej odległości, robionym podczas zbliżania się komety do Słońca. W miarę wzrostu temperatury kolejne warstwy 67P topniały i wyszło na jaw, że geologiczna budowa obu części składowych jest inna. „To tak jakbyś obierał cebulę i zorientował się, że to właściwie zlepione dwie cebule, różnej wielkości i wyrosłe w różnych warunkach" – powiedział Matteo Massironi, jeden z członków ekipy badawczej.

Naukowcy twierdzą, że dwa ciała, które utworzyły kometę zderzyły się, ale z niewielką prędkością, nie uszkadzając się nawzajem. „To taka piękna miłosna historia" – wzruszył się Massironi podczas konferencji prasowej.