Niewątpliwie tych zasług odebrać mu nie można. A w kontaktach był bardzo bezpośredni, faktycznie zawsze uśmiechnięty, jowialny. Niespecjalnie przejmował się etykietą.
Na przykład wtedy papieża otaczali szambelani. Była to jedna z najwyższych nominacji, które mogła w Kościele otrzymać osoba świecka. Otrzymywali ją zazwyczaj arystokraci. Jak to na dworze. I tak się złożyło, że jednym z szambelanów był szlachcic Nassali Rocca, od którego ojca czy wuja bardzo uboga rodzina Roncallego pod Bergamo dzierżawiła ziemię. Szambelani po wejściu do papieskiej komnaty klękali i klęczęli, dopóki papież nie pozwolił im powstać. Więc Nassali Rocca klęknął, a Jan XXIII na to: „Wstawaj. Ty nie jesteś przecież siostrą Bernadettą, a ja Matką Boską z Lourdes". I tak się klękanie szambelanów skończyło.
Jednocześnie Jan XXIII nigdy się go nie spytał, jak się miewa małżonka, ale jak się miewa pani hrabina.
Takich anegdot są setki. I naturalnie wszyscy je sobie chętnie powtarzali. To właśnie stworzyło wokół Jana XXIII, całkiem słusznie, tę aurę dobrotliwego człowieka. I trzeba przyznać, że lubił okazywać miłosierdzie. Nie znosił stosowania kar czy anatemy. Budził zaufanie.
Podobno wielkim sentymentem darzył Polskę i Polaków. Ks. Tadeusz Kirsche, znany starszemu pokoleniu Polaków z Radia Wolna Europa, opowiadał, że Roncalli uwielbiał „Trylogię".
Tak. To było powszechnie wiadomo. Sienkiewicz był pisarzem wielkiej sławy. Wszystkie jego ważniejsze powieści przetłumaczono na włoski jeszcze w XIX wieku. Ale te sentymenty Roncallego i jego kontakty z Polakami to długa historia. W 1944 r. de Gaulle zażądał, żeby usunięci zostali wszyscy biskupi, którzy współpracowali z rządem Vichy. W tym również ci, którzy po prawdzie nie współpracowali, a jedynie pełnili tam swoje duszpasterskie obowiązki. Pius XII liczył, nie bez racji, że jak mianuje nuncjuszem w Paryżu jowialnego, dobrotliwego, lubiącego żartować Roncallego, to się wszystko rozejdzie po kościach. I dzięki osobistemu czarowi Roncallego usunięto jednego biskupa, jednego przenieśli i na tym się sprawa skończyła.
A co to ma wspólnego z Polakami?
Jak był w Paryżu, to jedynym miejscem, które często odwiedzał, było polskie seminarium. Skąd się ono tam wzięło? W czasie wojny wielu polskich kleryków trafiło do obozów koncentracyjnych. Biskupi uznali, że ci klerycy, którzy przeżyli okropności obozowe, nie mogą iść do „normalnego" seminarium. I zrobili dla nich osobne w Paryżu. W Kolegium Irlandzkim.
Roncalli uwielbiał tam chodzić, bo tam była dobra atmosfera. Dużo śmiechu i dużo wina. Jak to Polacy. Zaczęło się też bardzo zabawnie. Tam furtianem był polski górnik z północy Francji. I kiedy przyszedł Roncalli, furtian zadzwonił do rektora Antoniego Banaszaka i mówi: „Księże rektorze, tu jakiś Rąkała przyszedł". A to był najważniejszy papieski nuncjusz na całym świecie.
Pamiętam, że jak kiedyś jechałem z Rzymu do rodziny w Polsce, Jan XXIII podał przeze mnie list do kard. Wyszyńskiego, z którym byłem w bardzo bliskich stosunkach. List był napisany odręcznie na dwóch kartkach papieru. Bardzo osobisty i serdeczny: „Jestem w Castel Gandolfo. Modlę się i patrzę na wiszący na ścianie obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Myślę o eminencji, o Polsce", i tak dalej. Ten list jest gdzieś w Warszawie, ale nie ma go w żadnej ewidencji w Watykanie. Żadnego odpisu. To niesłychane.
Niebawem kanonizowani zostaną razem Jan Paweł II i Jan XXIII. Co zdaniem księdza arcybiskupa, jako świadka obu pontyfikatów i człowieka, który poznał obu papieży, ich łączy?
Jan XXIII na pewno nie był jakimś wielkim intelektualistą, ale też nie był prostakiem. Pewną pozycję jako teolog jednak miał. Jego pobożność, co zresztą wynika też z lektury jego dziennika, była intelektualna. Choć, co go łączy z Karolem Wojtyłą, wspierał tradycję i pobożność ludową. Wojtyła pielgrzymował do Kalwarii Zebrzydowskiej, a Roncalli odwiedzał różne sanktuaria maryjne. I jeśli wolno mi ocenić, mieli rację. Bo przecież Kościół utrzymują w dużym stopniu stanowią ludzie prości. Nie inteligencja. Przecież gdyby nie robotnicy, nie stanąłby kościół w Nowej Hucie.
A to właśnie inteligencja pierwsza odeszła do Kościoła. Kiedyś dyskutowałem o tym z Jerzym Giedroyciem. On zarzucał kard. Wyszyńskiemu, że stawia na Kościół ludowy, prosty, że podkreśla to na każdym kroku. I mu powiedziałem, że to właśnie ta ludowość jest opoką Kościoła.
Więc kanonizowani zostaną razem, jeśli chodzi o sposób myślenia o Kościele, ludzie do siebie podobni. Obaj święci.
— rozmawiał w Rzymie Piotr Kowalczuk
Szczepan Wesoły (ur. 1926 w Katowicach). Wcielony do Wehrmachtu w 1944 r. i wysłany do Cannes zbiegł do aliantów. Walczył z Niemcami w polskich jednostkach w Algierii i we Włoszech. Do 1951 r. mieszkał w Wielkiej Brytanii. Potem studiował w Polskim Kolegium Papieskim i Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, gdzie mieszka do dziś. Święcenia przyjął w 1956 r. Był duszpasterzem polskiej emigracji. W latach 1980–2003 jako delegat prymasa Polski. Sakrę biskupią otrzymał w 1968 r. W 1994 r. Jan Paweł II wyniósł go do godności arcybiskupa ad personam. W 2007 r. został odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski.