Po śmierci Jana Pawła II w 2005 r. liczba chętnych do kapłaństwa spadła. Coraz lepiej widać, że eksplozja powołań w latach 80. aż do połowy minionej dekady była wynikiem jego pontyfikatu. Teraz sytuacja wraca do czasu sprzed 1979 r., czyli wyboru kardynała Karola Wojtyły na papieża.
Raz spadek, raz wzrost
W tym roku do seminariów diecezjalnych i zakonnych wstąpiło 906 kleryków, podczas gdy rok wcześniej było ich 876, czyli o 30 mniej – to niepublikowane dane, do których dotarła „Rz". Wśród przyjętych jest 700 kleryków seminariów diecezjalnych (rok wcześniej 684).
A zatem spadek liczby powołań widoczny od 2006 r. nie jest równią pochyłą. Krzywa powołań to sinusoida – raz jest gorzej, raz lepiej. W tym roku jest lepiej.
W seminarium diecezji zielonogórsko-gorzowskiej w Gościkowie-Paradyżu pierwszy rok rozpoczęło np. niemal o jedną trzecią kleryków więcej niż w 2010 r. Przyjętych zostało 22, podczas gdy rok temu – 14. Skąd taki wzrost?
– Trudno wskazać racjonalną przyczynę – mówi rektor ks. Jarosław Stoś, który jest także przewodniczącym Konferencji Rektorów Wyższych Seminariów Duchownych Diecezjalnych i Zakonnych. – Mamy duszpasterstwo powołaniowe, specjalny dom rekolekcyjny dla młodzieży, ale nie wszystko można wytłumaczyć akcjami powołaniowymi czy sytuacją społeczną. Trzeba w tym widzieć opatrzność Bożą.