Wracając po trzydniowej wizycie w Kazachstanie, jeden z obecnych na pokładzie papieskiego samolotu dziennikarzy zapytał głowę Kościoła o stosunek do dostaw broni dla Ukrainy. Papież w odpowiedzi wytłumaczył, jak Kościół katolicki interpretuje pojęcie „sprawiedliwej wojny”. Stwierdził, że Kościół dopuszcza „proporcjonalne” wykorzystanie broni śmiercionośnej w obronie przed państwem agresorem. – Samoobrona jest nie tylko legalna, ale również jest wyrazem miłości do ojczyzny. Ten, kto nie broni siebie, nie broni czegoś, nie kocha tego. Ten, kto broni, kocha to – wyjaśnił, cytowany przez Reuters. Dostawy broni nad Dniepr, jak stwierdził papież, są „moralnie dopuszczalne”, jeżeli takie decyzje są podejmowane „w warunkach moralności”. Niemoralne, jak mówił, byłyby dostawy broni, gdyby miały na celu np. „sprowokowanie większej wojny”. Moralność takich decyzji, jak sugerował, zależy od ich motywacji.

Czytaj więcej

Papież: Dostarczanie broni Ukrainie jest moralnie dopuszczalne

Najnowsze wypowiedzi papieża kontrastują z tymi, które padły w czerwcu, gdy mówił m.in. o „szczekaniu NATO u bram Rosji”. Próbował też „pogodzić” Ukraińców i Rosjan podczas Drogi Krzyżowej w kwietniu w Koloseum, zapraszając do udziału ukraińską pielęgniarkę i rosyjską lekarkę mieszkających w Rzymie. Był przez to krytykowany w Kijowie, gdzie od początku wojny zarzuca się papieżowi zbytnią wstrzemięźliwość w stosunku do Rosji, która zaatakowała Ukrainę. Wygląda na to, że papież liczył też na spotkanie ze zwierzchnikiem Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej Cyrylem I. Zapowiadał nawet, że do takiego spotkania dojdzie podczas zjazdu przywódców religijnych w Kazachstanie. Ale ostatecznie moskiewski patriarcha, który nie potępia wojny nad Dnieprem i pobłogosławił rosyjskich żołnierzy, zrezygnował z wizyty i wysłał tam swojego przedstawiciela. Po raz pierwszy i jedyny w historii Kościoła papież spotkał się z patriarchą rosyjskim w 2016 roku, na Kubie. Wówczas ponad trzy godziny rozmawiali ze sobą za zamkniętymi drzwiami.

Tymczasem w sobotę pod ostrzał rosyjski w obwodzie zaporoskim trafił wysłannik papieża na Ukrainie kardynał Konrad Krajewski, który na polecenie Franciszka udał się tam z misją humanitarną. Dostarczał pomoc mieszkańcom tuż przy linii frontu, gdzie zazwyczaj nie przebywa nikt poza ukraińskimi żołnierzami. Kardynałowi nic się nie stało, ale będzie miał o czym opowiedzieć głowie Kościoła. – Po raz pierwszy w życiu nie wiedziałem, gdzie mam uciekać, bo nie wystarczy biec, trzeba jeszcze wiedzieć gdzie – mówił, cytowany przez Vatican News.