Balsam się nie pieni
Rok 2019 jest dla producentów kosmetyków szczególny. Od 1 stycznia obowiązuje nowelizacja ustawy o produktach kosmetycznych z 4 października 2018 r., która reguluje odpowiedzialność producentów i dystrybutorów. Od 1 lipca w życie wchodzą zaś przepisy zawarte w załącznikach unijnego dokumentu technicznego, dotyczące nowych zasad w ocenie poprawności stosowania deklaracji „free from" (tłumaczone jako „nie zawiera" lub „wolny od") i „hipoalergiczny", zwanej też „deklaracją bez".
W praktyce zmusza to wielu producentów do zmiany opakowań. Nie będą już mogli wprowadzać konsumentów w błąd napisem „bez SLES/SLS" na balsamie. SLS (sodium lauryl sulfate), czyli laurylosiarczan sodu, to popularny składnik szamponów i mydeł, który sprawia, że produkty się pienią. Poza właściwościami pożądanymi, takimi jak rozpuszczanie tłuszczów i zanieczyszczeń oraz łatwe spłukiwanie, SLS mogą wywoływać podrażnienia i alergie. Podobnie jest z nieco łagodniejszą od SLS solą sodową siarczanu oksyetylenowanego alkoholu laurylowego, czyli SLES (sodium laureth sulfate). Po wejściu przepisów dokumentu technicznego producent np. kremów czy balsamów nie będzie mógł na ich opakowaniu napisać, że nie zawierają SLES, bo, po pierwsze, nie ma to dla produktu żadnego znaczenia, a po drugie, może sugerować nie do końca świadomemu konsumentowi, że produkt jest „bio", choć w wcale tak nie jest. Podobnie w przypadku określenia „hipoalergiczny" – dotychczas określenia „hipo", czyli mniej, nieuczciwi producenci stosowali do innych produkowanych przez siebie kremów. Jeśli jeden krem zawierał pięć substancji, które mogły uczulać, a drugi tylko dwie, producent pisał, że jest hipoalergiczny. Teraz, by użyć takiego sformułowania, będzie musiał to poprzeć badaniami naukowymi.
Prawnicy chwalą nowe regulacje:
– Przepisy niedookreślone, niejasne lub pozostawiające luz interpretacyjny sprzyjają pojawianiu się haseł reklamowych, które mogą utrudniać obiektywne porównanie cech produktu lub nawet wprowadzać w błąd. Im jaśniejsze i konkretniejsze przepisy i obiektywny marketing, tym lepiej dla konsumenta, który dzięki temu może podejmować bardziej świadome decyzje – uważa mec. Juliusz Krzyżanowski, adwokat, senior associate w Baker McKenzie.
Zdaniem mec. Wojciecha Kozłowskiego, radcy prawnego, partnera w kancelarii Dentons, wejście w życie nowych przepisów wyrównuje szanse producentów uczciwych, którzy do tej pory rzetelnie informowali o zawartości swoich produktów, i tych, którzy wykorzystywali lukę w prawie dla nieuczciwego wzbogacenia się.
Mała, ale chroni
– To ważne również dlatego, że o ile rośnie liczba konsumentów świadomych, którzy wiedzą, jakich składników się wystrzegać, o tyle wzrasta też liczba konsumentów dających się oszukać, m.in. za sprawą nieuczciwej reklamy. Wszyscy pamiętają głośną sprawę producenta suplementów diety, który zapłacił rekordową karę za nieuczciwe praktyki reklamowe. Kara stanowiła jednak ledwie ułamek kwoty, jaką ów producent przez lata zarobił na nierzetelnym działaniu wobec konsumentów i konkurentów – mówi Wojciech Kozłowski. Dodaje, że choć kary za naruszenie obowiązków w sprawie informowania o produktach wciąż są niewielkie, to sam fakt nałożenia takiej kary pieniężnej może być źródłem dalszej odpowiedzialności na podstawie ustawy o nieuczciwej konkurencji lub też na podstawie przepisów o ochronie praw konsumentów.