Miniony tydzień był dla nich trudny. W czwartek nie jadła ani Mervat Hijazi, ani ośmioro z jej dziewięciorga dzieci. Jedynie dla niemowlęcia znalazła się saszetka pasty orzechowej. - Tak bardzo się wstydzę, że nie mogę wyżywić moich dzieci – powiedziała Hijazi reporterom Reutera, którzy odwiedzili Gazę. Mąż kobiety zginął na początku wojny, gdy jechał na rowerze, żeby zdobyć jedzenie z kuchni charytatywnej.
„Przerażające nocne pobudki”
38-letnia matka opowiadała o „przerażających" chwilach, gdy budzi się nocą, uświadamia sobie głód i to, że nie ma czym nakarmić dzieci. Kiedy te budzą się z głodu, usypia je, obiecując rano jedzenie. - Oczywiście, że kłamię - wyznała.
Czytaj więcej
Były członek Knesetu Mosze Feiglin ostro zareagował na decyzję premiera Benjamina Netanjahu o zez...
Reporterzy wyliczyli dzień po dniu, czym żywili się członkowie rodziny w ciągu tygodnia. W niedzielę 18 maja rodzina Hijazi otrzymała około pół kilograma ugotowanej soczewicy z kuchni społecznej, prowadzonej przez organizację charytatywną. To połowa tego, co zwykle przeznacza się tu na pojedynczy posiłek. Kolejnego dnia, w poniedziałek, grupa pomocowa rozdawała w obozie warzywa, ale nie było ich wystarczająco dużo, aby wszyscy mogli je otrzymać. Rodzina Hijazi nie dostała nic. Za to 14-letnia córka Menna w kuchni społecznej zdobyła niewielką ilość gotowanych ziemniaków. Wszyscy byli głodni, więc napili się wody – czytamy.
We wtorek udało się zdobyć ok. pół kilograma ugotowanego makaronu z kuchni. Jedna z córek dostała też trochę falafela od mieszkającego w pobliżu wujka.