– Zgadzamy się z propozycją przerwania działań bojowych. Ale musi ono być takie, że doprowadzi do długotrwałego pokoju i usunięcia podstawowych przyczyn kryzysu – po całym dniu oczekiwania Władimir Putin powiedział w końcu, co sądzi o amerykańsko-ukraińskiej propozycji 30-dniowego zawieszenia broni.
Jego wypowiedź w czasie konferencji prasowej razem ze składającym wizytę na Kremlu białoruskim dyktatorem Aleksandrem Łukaszenką niczego nie wyjaśniła, bowiem do pokoju powinny doprowadzić negocjacje po zawieszeniu broni, a nie ono samo.
Czytaj więcej
Prezydent Rosji Władimir Putin zabrał głos w sprawie proponowanego 30-dniowego zawieszenia broni na Ukrainie. Wskazał, że są kwestie, które należy omówić, sugerując, że oczekuje rozmowy z prezydentem USA Donaldem Trumpem.
Władimir Putin kazał czekać wysłannikowi Donalda Trumpa
– Moskwa będzie musiała przedstawić swoje warunki nie w postaci sprzeciwu wobec Trumpa, lecz jako zgodę na konstruktywne omówienie jej inicjatywy – sądził dzień wcześniej moskiewski publicysta Gieorgij Bowt. Dokładnie to zrobił Władimir Putin. W ten jednak sposób rozmowy o szczegółach zawieszenia broni na pewno nie zaczną się po 17 marca, jak zapowiadali Ukraińcy, bo taką „konstruktywną dyskusję” Kreml będzie przeciągał w nieskończoność, uważając, że i tak ma przewagę na froncie.
Wysłannik prezydenta Trumpa Steve Witkoff przyjechał do Moskwy prawie równocześnie z dyktatorem Białorusi, ale w przeciwieństwie do niego musiał czekać. W pewnym momencie urzędnicy Kremla w ogóle podważyli kompetencje Witkoffa do prowadzenia jakichkolwiek rozmów. – Amerykańska strona określiła swego wysłannika na rozmowy z Rosją i to nie jest Witkoff – powiedział Jurij Uszakow, który już dwie dekady doradza Putinowi w sprawach zagranicznych.