Rosja wykorzystała ostatnio nieznany dotychczas hipersoniczny pocisk balistyczny średniego zasięgu do uderzenia w ukraiński Dniepr. Władimir Putin w przemówieniu stwierdził, że chodzi o nową rosyjską rakietę „Oriesznik” (Leszczyna), która porusza się z prędkością 10 Machów (2,5-3 km w sekundę) i której nie jest w stanie przechwycić żaden istniejący obecnie system obrony przeciwrakietowej.
„Pięćdziesiąt razy gorzej niż w Hiroszimie”
Z informacji podanych przez Pentagon (ale też przez stronę ukraińską) wynika, że eksperymentalny pocisk „Leszczyna” to modyfikacja międzykontynentalnego pocisku RS-26 Rubież (o zasięgu do 6 tys. km). Z relacji rosyjskich mediów rządowych wynika, że pocisk może być uzbrojony w kilka oddzielających się od niego głowic, które tuż przed atakiem mogą uderzać w różne cele, zwiększając tym samym obszar rażenia. Docelowo tego typu rakiety są przeznaczone do przenoszenia głowic nuklearnych. Eksperci są zgodni co do tego, że z punktu widzenia wojskowego nie ma najmniejszego sensu uzbrojenie takich pocisków w „niejądrowe” ładunki. Dla Kremla byłoby to niezwykle kosztowne, bo czwartkowe uderzenie w Dniepr kosztowało Rosję dziesiątki milionów dolarów. Zdaniem znanego ukraińskiego eksperta wojskowego Wałerija Romanenko, chodzi o co najmniej 50 mln dolarów.
Czytaj więcej
Rosja poinformowała Stany Zjednoczone, że zamierza wystrzelić nowy hipersoniczny pocisk na 30 min...
Wszystko więc wskazuje na to, że Putin zademonstrował możliwości swojej nowej broni Zachodowi (a przede wszystkim USA), którą w każdej chwili może wyposażyć w taktyczne ładunki nuklearne.
- Takie rakiety mogą przenosić ładunek do 1 megatony. Dla porównania, na Hiroszimę zrzucono bombę o mocy około 20 kiloton, czyli pięćdziesiąt razy mniejszą. I całe miasto tam było zniszczone. Gdyby Rosjanie zastosowali taką broń, zabrudzonoby pół Europy i znaczną część Rosji – stwierdził Romanenko w rozmowie z Radio NV, mówiąc o skutkach ewentualnego użycia przez Putina taktycznej broni atomowej.