„W obecnej chwili, jak wynika z nadchodzących z miejsca informacji, w obwodzie kurskim przeciwnik działa nie tylko siłami głównej grupy wojsk, która dąży do zajęcia miejscowości w strefie przygranicznej, utrzymania pozycji i ściągnięcia rezerw. W obwodzie działają grupy dywersyjne armii ukraińskiej, które mają po 4–5 osób i którym udało się wejść w głąb naszego terytorium” – alarmował w środę kanał w Telegramie (War Gonzo) czołowego propagandysty Siemiona Piegowa, który od początku relacjonuje rosyjską agresję nad Dnieprem. W tym samym czasie Władimir Putin mówił o „prowokacji Kijowa na dużą skalę” podczas nadzwyczajnego posiedzenie rządu, we wtorek zwołał też Radę Bezpieczeństwa.
Wojna Rosji z Ukrainą. Siły Kijowa okopują się w obwodzie kurskim
Rosyjski resort obrony uspokajał zaś rodaków, że próba przedarcia się ukraińskich sił w głąb terytorium Rosji „została udaremniona”. W sieci jednak roiło się od nagrań, na których widać spalony sprzęt wojskowy już za miejscowością Sudża, która znajduje się 10 kilometrów od granicy. Gubernator obwodu kurskiego ogłosił ewakuację ludności z miejscowości leżących najbliżej granicy. Wyjechało stamtąd ponad tysiąc osób, w nocy z wtorku na środę tworzono punkty mobilne dla kolejnych kilku tysięcy ludzi. Władze w Kursku apelowały do mieszkańców o oddawanie krwi, do obwodu skierowano medyków z Moskwy i Petersburga. Związane z rosyjską armią media informowały, że Ukraińcom udało się zająć pozycje nawet w kilkunastu wioskach w obwodzie kurskim. W sieci pojawiało się też nagranie, jak ukraiński dron kamikadze (FPV) wysadza w powietrze rosyjski śmigłowiec wojskowy Mi-28.
Czytaj więcej
Ukraina wreszcie doczekała się pierwszych amerykańskich myśliwców wielozadaniowych F-16. Przebiegu wojny radykalnie nie zmienią, ale wzmocnią ukraińską obronę przeciwlotniczą i mogą zakłócić plany Moskwy.
Część prokremlowskich kanałów w Telegramie za atak Kijowa na granicę winą obarczyło Aleksandra Łukaszenkę, który niedawno wycofał swoje siły z białorusko-ukraińskiej granicy i oznajmił, że już „nie ma problemów z Ukraińcami”. To, jak sugeruje część rosyjskich propagandystów, pozwoliło Ukrainie wykorzystać znajdujące się przy granicy z Białorusią siły do nowej operacji przeciwko Rosji.
Ukraiński wojskowy: operacja była przygotowywana od miesięcy
– To nie ma nic do rzeczy, bo i tak nie traktowaliśmy działań Łukaszenki na poważnie. Wiadomo było, że obecność jego wojskowych na naszej granicy była tylko po to, by zademonstrować Rosji, że coś robi. A takie operacje, jak teraz w obwodzie kurskim, są przygotowywane od miesięcy – mówi „Rzeczpospolitej” dobrze poinformowany oficer armii ukraińskiej, który zastrzega anonimowość.