Sekretarz stanu USA, Antony Blinken, mówi o „krytycznym momencie” dla Bliskiego Wschodu. W regionie utrzymuje się wysokie napięcie w związku z oczekiwaniem na atak odwetowy Iranu i Hezbollahu na Izrael. W poniedziałek rakiety spadły na bazę w Iraku, w której stacjonują żołnierze USA — rannych zostało co najmniej pięciu Amerykanów, w tym jeden poważnie.
Iran i Hezbollah zapowiedziały odwet na Izraelu w związku ze śmiercią w Teheranie (prawdopodobnie w zamachu bombowym) politycznego przywódca Hamasu, Isma'ila Hanijji. W tym samym czasie Izrael przeprowadził atak na przedmieścia Bejrutu, w którym zginął ważny dowódca Hezbollahu, Fuad Ali Szukr. Do pierwszego ataku Izrael oficjalnie się nie przyznaje, drugi atak był odwetem za ostrzelanie przez Hezbollah okupowanych Wzgórz Golan. Jedna z rakiet spadła wówczas na boisko zabijając 12 dzieci.
Antony Blinken o Bliskim Wschodzie: Wszystkie strony muszą rozpocząć łagodzenie napięć
Antony Blinken podkreślił, że Waszyngton jest „zaangażowany w intensywną dyplomację”, a działania prowadzone są „niemal całą dobę”, by uspokoić sytuację w regionie.
Czytaj więcej
Ironią całej sytuacji jest to, że nikt nie chce wielkiej wojny w regionie, ale może być nieuchronna.