Reklama

Jemen: Pole bitwy między Iranem a Saudami

Tylko w Syrii trwa bardziej krwawa wojna. O tej w Jemenie prawie się nie mówi. Ale to się zmieni.

Aktualizacja: 07.01.2016 20:40 Publikacja: 06.01.2016 18:24

Jemen: Pole bitwy między Iranem a Saudami

Foto: AFP

Zmieni się, bo tutaj rozgrywa się najważniejsze starcie między wrogimi muzułmańskimi potęgami – sunnicką Arabią Saudyjską i szyickim Iranem. W zastępstwie bezpośredniego konfliktu rozgrywa się na terenie tego najbiedniejszego kraju arabskiego.

Przypominającego Syrię jeszcze pod jednym względem – liczby ugrupowań zaangażowanych w konflikt, raz ze sobą współpracujących, a raz się zwalczających. W wojnie domowej, przede wszystkim w zeszłym roku, zginęło prawie 6 tys. ludzi, połowa z nich to cywile.

Na razie główna linia podziału przebiega między proirańskim rebeliatami Huti (których wyróżnia zajdytyzm – stara lokalna odmiana szyizmu) a sunnitami, z których najważniejszy jest uznawany przez międzynarodową społeczność rząd prezydenta Hadiego. Ale w grze są tu także dżihadyści z Al-Kaidy i z tzw. Państwa Islamskiego, silna gałąź Bractwa Muzułmańskiego, separatyści z południa, klany oraz były prezydent Saleh, obecnie współpracujący z Hutimi.

Tereny kontrolowane od półtora roku przez Hutich bombarduje koalicja państw sunnickich pod wodzą sąsiedniej Arabii Saudyjskiej (popierana przez USA). A Huti mają zagranicznego opiekuna przede wszystkim w Iranie, wspierają ich też szyiccy radykałowie z libańskiego Hezbollahu – tak jak Baszara Asada w Syrii.

Reklama
Reklama

- Moja rodzina w stolicy Sanie walczy o przetrwanie, nie ma tam żywności, wody, elektryczności i leków. I co najważniejsze cierpi z powodu wznowionych kilka dni temu nalotów. Jest jasne, że Saudyjczcy teraz jeszcze nasilą ataki w Jemenie, a Huti wykorzystują egzekucję An-Nimra do zwarcia szeregów – mówi „Rz” Afrah Naser, znana blogerka jemeńska, od kilku lat żyjąca na uchodźstwie w Szwecji.

Wspominana przez nią sobotnia egzekucja Nimra an-Nimra, duchownego i przywódcy buntu mniejszości szyickiej w Arabii Saudyjskiej przeciwko sunnickiemu domowi królewskiemu, doprowadziła do niezwykłego zaostrzenia stosunków między Rijadem a Teheranem. Saudyjski ambasador przy ONZ zapewniał co prawda w poniedziałek, że nie będzie to miało wpływu na sytuację w Jemenie i że jego kraj jest zwolennikiem jemeńskich rozmów pokojowych, ale wzmożony ostrzał Sany temu zaprzecza.

Kolejny etap negocjacji między Hutimi a obozem prezydenta Hadiego miał się odbyć 14 stycznia w Kuwejcie. - Ale zapewne do nich nie dojdzie, a nawet gdyby, to nic nie dadzą – mówi nam jemeński dyplomata w jednym z państw zachodnich. Na dodatek Kuwejt opowiedział się wyraźnie po stronie Arabii Saudyjskiej w konflikcie z opiekunem Hutich Iranem, odwołał we wtorek swojego ambasadora z Teheranu.

- Jeszcze niedawno miałam trochę nadziei na zakończenie wojny w mojej ojczyźnie w tym roku, ale teraz widać, że droga do pokoju jest bardzo daleka. Na razie wojna się zaogni, Saudyjczycy zrobią wszystko, by powstrzymać irańskie wpływy w regionie, a Irańczycy, by nie stracić twarzy, zwiększą wsparcie dla Hutich – podkreśla Afrah Naser.
Huti jeszcze kilka lat temu byli lokalnym ruchem powstańczym ograniczającym swoje działania do prowincji na północy graniczących z Arabią Saudyjską, a ich bastionem było miasto Sada. Uważają się za prawdziwych dziedziców zajdyckich kalifów, którzy władali północnym Jemenem przez kilkanaście wieków. Zajdyci to najstarszy odłam szyitów, którzy w pierwszym wieku islamu poróżnili się z sunnitami w kwestiach przywództwa nad wszystkimi muzułmanami, sprzeciwiając się przekazaniu władzy poza potomków proroka Mahometa. Istniejący do lat 60. dwudziestego wieku zajdycki imamat był wyjątkowo konserwatywny i izolował się od świata.

Marzenie o zajdyckim państwie ożyło na początku tego wieku, właśnie dzięki Hutim. Sześć wojen stoczył z nimi Ali Abdullah Saleh, który był prezydentem – najpierw Jemenu Północnego, a potem zjednoczonego z południowym – przez 33 lata. Teraz, jako były prezydent, jest ich sojusznikiem. Sam jest zresztą zajdytą, ale nie ortodoksyjnym (z czterech żon tylko dwie są zajdytkami, dwie sunnitkami) i to bardzo pragmatycznym, dla utrzymania władzy skłonnym dogadać się na jakiś czas z każdym.

Huti nieoczekiwanie zdobyli Sanę jesienią 2014 roku, teraz kontrolują znaczną część Jemenu – przynajmniej tego, gdzie jest dużo mieszkańców. Część słabo zaludnionego wschodu jest w rękach Al-Kaidy, która wroga widzi i w Iranie, i w Arabii Saudyjskiej. Kilka miejscowości zajmuje tzw. Państwo Islamskie, które organizuje zamachy i na Hutich, i na rząd.

Reklama
Reklama

Prezydent Hadi, który uciekł przed Hutimi do Arabii Saudyjskiej, wrócił kilka miesięcy temu i urzęduje na południu w Adenie, najważniejszym porcie i drugim co do wielkości mieście kraju. Ale mimo że armia rządowa odbiła je z rąk proirańskich rebeliantów, nie jest tam bezpiecznie. Wciąż dochodzi do zamachów, o które podejrzewana jest raz Al-Kaida, a raz tzw. Państwo Islamskie.

Jednym z bastionów Al-Kaidy jest położone 50 km na wschód od Adenu miasto Zindżibar. Włada nim szejk Fadhli, syn ostatniego sułtana. Sześć lat temu rozmawiałem z nim. Wtedy pokłócił się z prezydentem Salehem i wstąpił do separatystycznego (raczej laickiego) ruchu próbującego odtworzyć Jemen Południowy. Jego obecne związki z Al-Kaidą są najlepszym przykładem tego, jak zmieniają się sojusze w tym kraju i jak trudno cokolwiek tam prognozować. Przy okazji warto dodać, że teraz separatyści wspierają obóz rządowy.

Przykładem poplątania jest też rola, jaką odgrywa w obecnym konflikcie partia Islah, czyli jemeńskie Bractwo Muzułmańskie. Jego oddziały to 90 procent obrońców Taizu, trzeciego co do wielkości miasta, oblężonego przez Hutich. Czyli są niezwykle ważnymi sojusznikami wspieranego przez Saudyjczyków prezydenta Hadiego. A dla Rijadu Bractwo Muzułmańskie to wielki wróg, mocno zaangażował się w 2013 roku w obalenie jego władzy w Egipcie.

Zobacz także:

Geneza konfliktu między sunnitami a szyitami

Reklama
Reklama
Konflikty zbrojne
Dyrektor Instytutu Wschodniej Flanki: Trwały pokój na Ukrainie? Nie liczyłbym. Rosjanom na tym nie zależy
Konflikty zbrojne
Rosja za wszelką cenę chce zwiększyć produkcję zbrojeniową. Z czym ma problem?
Konflikty zbrojne
Ukraiński ekspert: Rosja i USA rozmawiają o pieniądzach. Ukraina jest dla nich barierą
Konflikty zbrojne
Rośnie liczba ofiar w wojnie USA z przemytnikami narkotyków. Opublikowano nagranie
Konflikty zbrojne
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1390
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama