Bóbr dalekiego zasięgu, czyli czym Ukraińcy bombardują Rosję

Serią uderzeń z powietrza w ciągu ostatnich dni ukraińskie siły zbrojne przeniosły wojnę w głąb terytorium wroga. Ale jak?

Publikacja: 22.01.2024 20:01

Drony spadły na gazowy terminal koncernu „Novatek” w Ust-Ługie

Drony spadły na gazowy terminal koncernu „Novatek” w Ust-Ługie

Foto: AFP

- Mamy już „półtoratysięczniki”. Można chyba je tak nazwać, to drony które mogą latać na takie odległości – no, powiedzmy gdzieś do 1200 kilometrów. Ale te 1500 kilometrów ogłoszono jeszcze prawie rok temu. Wtedy polecono rozpocząć produkcję seryjną, mają głowice bojowe około 20 kilogramów – wyjaśnia ukraiński ekspert wojskowy, były pilot Roman Switan.

„Te drony dalekiego zasięgu weszły już do produkcji, we współpracy z partnerami międzynarodowymi (najprawdopodobniej w Europie) i ukraińscy urzędnicy twierdzą, że do końca obecnego roku Ukraina wyprodukuje ich około 1000” – informował jeszcze 14 stycznia amerykański Institute for the Study of War.

Zmiana zasad gry

Nagłe (i dość widowiskowe) ich użycie wprawiło w pewne zakłopotanie nawet zachodnich ekspertów wojskowych. Tworząc liczne scenariusze na obecny rok zgadzali się, że zastygnięcie frontu i wojna pozycyjna nie musi być zła z punktu widzenia Kijowa, m.in. dlatego iż będzie on mógł atakować cele w samej Rosji. Tyle, że główny nacisk kładli przy tym na uderzenia brytyjskimi rakietami Storm Shadow, francuskimi Scalpe i rozlicznymi bombami kierowanymi, przekazanymi już ukraińskiej armii.

Ale nie na broń wymyśloną i wyprodukowaną przez samych Ukraińców.

- W ciągu ostatnich kilku miesięcy była cała fala prezentacji (ukraińskich) najnowszych dronów. Najpierw taki na 300 km, potem 700 km, potem – 1000 km. Był nawet zaprezentowany dron, który jakoby może latać na 3000 km. A jeśli chodzi o Petersburg, to jest informacja, że to chyba był taki eksperymentalny lot i test – mówił kolejny Ukrainiec, Ołeh Żdanow.

Bóbr z mniejszym ładunkiem

Przy tym mówił on o „pierwszym Petersburgu”, czyli trafieniu terminala naftowego, leżącego bardzo blisko miasta. Żdanow jeszcze nie wiedział o uderzeniu w kolejny, gazowy terminal koncernu „Novatek” w Ust-Ługie. Drony spadły na niego w nocy z 20 na 21 stycznia, ale pożar udało się ugasić dopiero w poniedziałek około południa.

Czytaj więcej

Atak na największy rosyjski terminal LNG w Europie. Novatek zawiesza pracę

- To Bobry, tylko ze zwiększonym zasięgiem. Mają troszkę mniejszą część bojową, za to zwiększony zapas paliwa. W niczym to nie przeszkadza w wypełnianiu zadań bojowych, szczególnie przy atakowaniu terminali naftowych – wyjaśnia Switan.

Przewaga decentralizacji i wolnego rynku

„Bóbr” to dość tajemniczy ukraiński dron. Podobno produkowany jest przez prywatną firmę UkrJet. Trudno jednak zorientować się w plątaninie ukraińskich wytwórców. W przeciwieństwie do Rosji produkcja dronów jest nad Dnieprem bardzo zdecentralizowana — i pewnie dlatego tak efektywna.

Według dostępnych danych jego zasięg może wynosić do 1 tys. km (a teraz okazało się, że i więcej), a głowica bojowa może mieć do 75 kg. Prawdopodobnie atakowano nim Moskwę już w maju i lipcu ubiegłego roku (choć był tam użyty też dron UJ-22 Airborne). Drugim, zagadkowym ukraińskim bezpilotowcem dużego zasięgu jest RUBAKA, o którym wiadomo jeszcze mniej.

Ukraińskie władze informowały na początku 2023 roku, że wydzielają równowartość miliarda dolarów na produkcję dronów. Pod koniec roku wicepremier i minister cyfryzacji Michaił Fiodorow mówił, że od początku wojny ich produkcja wzrosła 100-krotnie. Nie wiadomo jednak, ile ich w końcu produkują Ukraińcy.

Bobry nadlatują niepostrzeżenie

Ale w ciągu ostatnich dni atakowali bardzo wiele celów w obwodzie smoleńskim i moskiewskim (nie wiadomo, jakich), w innych miejscach trafili m.in. fabrykę prochu w Tambowie, producenta zestawów obrony powietrznej Pancyr-S i Pancyr-S1 w Tule (zakłady Szczegłowskij Wał) czy terminal naftowy w obwodzie briańskim.

Czytaj więcej

Rosjanie mogą nie być w stanie bronić się przed atakami powietrznymi Ukrainy. Przygotowali się na inny kierunek

„(Wcześniejsze) powtarzające się uderzenia przeciw celom w głębi Rosji prawdopodobnie miały na celu wykrycie rosyjskich systemów obrony powietrznej krótkiego zasięgu wzdłuż dróg potencjalnych ataków” – zauważył jeden z zachodnich ekspertów.

- Rosyjska obrona przeciwlotnicza jest bardzo dziurawa. Zapełnili takimi systemami linię frontu i Krym. Ale terytorium Rosji nie jest już tak bronione – wyjaśnia rzecznik ukraińskiego lotnictwa. Płk Juryj Ihnat.

Dziurawa jak szwajcarski ser

Dlatego najważniejszą jej częścią w Rosji są właśnie systemy krótkiego zasięgu (takie, jak Pancyr), które bronią poszczególnych obiektów strategicznych. Uderzenie w tulskie zakłady jeszcze bardziej skomplikuje Rosjanom obronę powietrzną, bo przynajmniej przez pewien czas ich armia nie będzie dostawać takich systemów.

- Całej Rosji nie da się obronić przed atakiem powietrznym ze wszystkich stron. Praktycznie niemożliwym jest zamknięcie tego nieba, tam jest ponad 10 tys. km od północno zachodniej do południowo wschodniej granicy. Nigdy w życiu im się to nie uda – mówił Switan.

Przypomniał, że nawet w czasach ZSRR od powietrznego ataku naprawdę solidnie chroniona była tylko Moskwa, druga „strefa obrony powietrznej” była nad Ukrainą.

- My na pewno to wykorzystamy – obiecał.

Teraz rosyjscy blogerzy wojskowi zauważyli ponadto, że wokół Peterburga (oraz tamtejszych terminali) obrona powietrzna skierowana była na północny zachód i zachód – atak z południa całkowicie ją zaskoczył.

„Z przyczyn historycznych Rosja kierowała ją w tym rejonie do obrony przeciw hipotetycznemu atakowi NATO” – wyjaśnił amerykański ISW. Ale jeszcze w 2022 roku część systemów obrony z tego regionu wysłano na linię frontu, najwyraźniej nie obawiając się agresji Sojuszu.

Pozostali jednak obserwowali Finlandię i państwa bałtyckie, zupełnie nie spodziewając się ataku z Ukrainy. Zaczęła reagować w ostatniej chwili, co niewiele pomogło. W dodatku Ukraińcy ujawnili, że ich drony nie poleciały najkrótsza drogą od granicy do Petersburga (ok. 900 km), ale skorzystały z białoruskiej przestrzeni powietrznej (ok. 1250 km).

Okazało się, że ani Łukaszenka, ani stacjonujące u niego rosyjskie oddziały nie mają broni przeciwlotniczej zdolnej wykryć i zniszczyć niezbyt szybko lecący dron.

- Mamy już „półtoratysięczniki”. Można chyba je tak nazwać, to drony które mogą latać na takie odległości – no, powiedzmy gdzieś do 1200 kilometrów. Ale te 1500 kilometrów ogłoszono jeszcze prawie rok temu. Wtedy polecono rozpocząć produkcję seryjną, mają głowice bojowe około 20 kilogramów – wyjaśnia ukraiński ekspert wojskowy, były pilot Roman Switan.

„Te drony dalekiego zasięgu weszły już do produkcji, we współpracy z partnerami międzynarodowymi (najprawdopodobniej w Europie) i ukraińscy urzędnicy twierdzą, że do końca obecnego roku Ukraina wyprodukuje ich około 1000” – informował jeszcze 14 stycznia amerykański Institute for the Study of War.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Krzyk rozpaczy Niemca skazanego na karę śmierci. Mińsk i Moskwa szantażują Berlin?
Konflikty zbrojne
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 884
Konflikty zbrojne
Rosjanie stawiają na tanie drony. Szukają ukraińskiej obrony powietrznej
Konflikty zbrojne
Wyjaśniły się doniesienia o nocnych eksplozjach na Krymie. Ukraiński sztab wydał komunikat
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Konflikty zbrojne
Kamala Harris ma pomysł na zakończenie konfliktu w Strefie Gazy. "Nadszedł czas"