Rosja: kobiety z łagrów na front

Rosyjska armia werbuje więźniarki do walki w Ukrainie

Publikacja: 15.03.2023 14:12

Rosja: kobiety z łagrów na front

Foto: AFP

- To nie był cały pociąg, ale kilka „stołypinek” – wagonów, w których przewożą więźniów. (…) je przez miesiąc albo troszkę dłużej gdzieś i do czegoś szkolili. Pewnie w tym samym miejscu w Rosji, gdzie wcześniej szkolono więźniarki ze Snieżnego – powiedziała dziennikarzom Olga Romanowa, szefowa organizacji „Ruś siedząca” pomagającej więźniom.

„Stołypinka” to nazwa specjalnego wagonu z czasów Związku Sowieckiego, przystosowanego do przewozu więźniów. Posiada przedziały, jak w normalnym, ale zamiast drzwi ma kraty.

Czytaj więcej

Think tank: Putin odwraca się od Prigożyna, znów liczy na armię

Jeszcze w lutym ukraińskie dowództwo informowało, że około pół setki kobiet z kolonii karnej w Snieżnym (w okupowanej części obwodu donieckiego) wysłano na front. Obecnie więźniarki zabrano z łagrów na południu Rosji, z Kraju Krasnodarskiego.

Według informacji Romanowej „zabierano wszystkie jak leci, nie wybierano specjalnie najmłodszych, najbardziej wysportowanych czy najbystrzejszych”. Wcześniej pracowały przy robotach rolnych w okolicach Kuszczowskoj (70 kilometrów na południe od Rostowa nad Donem). Po czym wszystkie gdzieś zniknęły. Prawdopodobnie zabrano je na jakieś przeszkolenie wojskowe.

- Do czego je szkolili? Może do zbierania trupów na polu walki. Ale po co w takim razie aż miesięczne szkolenie? Raczej więc do „jednorazowego użycia” w brygadach szturmowych. To pierwsze,,, co przychodzi do głowy – powiedziała Romanowa.

Rosyjscy dowódcy nazywają „jednorazowymi” żołnierzy wyznaczonych do tzw. oddziałów szturmowych, które atakują ukraińskie linie obrony. Na początku tygodnia Ukraińcy znaleźli w jednym ze zdobytych rosyjskich okopów zeszyt z odręcznymi notatkami jednego z oficerów. „1 marca: 100 żołnierzy poszło do szturmu, zostało 16.  3 marca: 116 żołnierzy do ataku, zostało 26. 4 marca: 103 żołnierzy, (zostało) 15. 5 marca: 115 żołnierzy, (zostało) 3” –zapisywał skrupulatnie rosyjski dowódca. Nie wiadomo jednak, z jakiego był oddziału.

Na razie nie ma informacji z samej linii frontu, by gdzieś zaobserwowano szturmowe oddziały rosyjskich kobiet-więźniarek.

- Wątpię, by skazane kobiety, po miesięczny szkoleniu mogły być w czymś pomocne jako ratowniczki medyczne, czy choćby kucharki. Chociaż (w rosyjskiej armii) wszystko jest możliwe – zastanawiała się Romanowa.

- No, jako ratowniczki, to w ogóle nie wyobrażam sobie. Dlatego że wątpię, by ktokolwiek z dowództwa przejmował się takimi rzeczami (losem rannych-red.). Zwerbowanych więźniów porzucają: i ciała zabitych, i rannych – mówiła.

- Nie sądzą, by kobiety zaraz po zakończeniu ataku wysyłano na przestrzeliwane ze wszystkich stron pole walki, by po skautowsku skradały się i zabierały rannych. A potem co z nimi robić? W Wagnerze ich dobijają. Wśród najemników są ranni, ale tylko bez rąk albo nóg – innych nie ma. Na podstawie tego można się domyślić, że inni nie przeżywają – mówiła.

Walczący do niedawna w Bachmucie „Madziar”, znany dowódca ukraińskiego oddziału dronów, opisując szturmy rosyjskich więźniów powiedział: - Oni używają białych opasek (na rękawach, Ukraińcy używają żółtych lub niebieskich-red.). Niektórzy mają po dwie, trzy takie opaski. Wyjaśniło się, że tak oznakowani są ci, których po ranieniu Rosjanie nie będą zabierali z pola walki: chorzy na gruźlicę, zarażeni HIV, chorobami wenerycznymi.

Firma najemników Wagner zgłaszała chęć przyjmowania kobiet-więźniarek od początku werbunku w łagrach, czyli od lipca ubiegłego roku. Nie wiadomo, czy jakiekolwiek się wtedy zgłosiły.

- O tym, że kobiety chcą iść na front, my też wiemy praktycznie od początku werbunku więźniów. Znamy przynajmniej dwa takie przypadki, przy tym były to kobiety w leciech, siedzące w moskiewskich aresztach. Jedna dama to była śledcza, a druga – to nawet sędzia. (…) Cały czas nasza fundacja dostaje listy od więźniarek z dziwnymi prośbami o pomoc w wysłaniu na front – opowiadała Romanowa. Nie wyjaśniła jednak, co się stało ze śledczą i sędzią: czy zostały wysłane na wojnę i czy przeżyły.

- To nie był cały pociąg, ale kilka „stołypinek” – wagonów, w których przewożą więźniów. (…) je przez miesiąc albo troszkę dłużej gdzieś i do czegoś szkolili. Pewnie w tym samym miejscu w Rosji, gdzie wcześniej szkolono więźniarki ze Snieżnego – powiedziała dziennikarzom Olga Romanowa, szefowa organizacji „Ruś siedząca” pomagającej więźniom.

„Stołypinka” to nazwa specjalnego wagonu z czasów Związku Sowieckiego, przystosowanego do przewozu więźniów. Posiada przedziały, jak w normalnym, ale zamiast drzwi ma kraty.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 798
Konflikty zbrojne
Krwawy ślad wracających z wojny. Byli żołnierze zabijają w Rosji
Konflikty zbrojne
Marder i Leopard na „wystawie” w Moskwie. Kreml chwali się zdobyczami
Konflikty zbrojne
Podpalono letni dom szefa Rheinmetallu. Zemsta za broń dla Ukrainy?
Konflikty zbrojne
Walka z wiatrakami. Jak na Ukrainie ścigają ukrywających się przed poborem?
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO