Dodatkowo nieznaną liczbę lekkich wozów bojowych AMX przekaże Francja. W przeciwieństwie do bradleyów i marderów lekkie i zwrotne francuskie pojazdy posiadają działo. Znacznie zwiększa to ich możliwości zwalczania czołgów, ale wywołuje ból głowy ukraińskich oficerów odpowiedzialnych za logistykę. Muszą bowiem mieć osobne dostawy amunicji kalibru 105 mm, niestosowanych w żadnych innych działach posiadanych przez ukraińską armię.
„Sama decyzja Paryża o przekazaniu Ukrainie wozów bojowych nie zmieni przebiegu wojny. (…) Ale decyzja Macrona świadczy o stopniu europejskiej zawziętości przeciw Rosji” – podsumował francuskie dostawy rosyjski senator Aleksiej Puszkow.
Szybkość uczenia się
Wszystkie zapowiedziane dostawy pokryją jednak jedynie niewielką część zapotrzebowania Kijowa. Pod koniec ubiegłego roku dowódca ukraińskiej armii, generał Walery Załużny określił na 600–700 wozów (plus oczywiście czołgi). Jego zdaniem dopiero otrzymanie takiej ilości sprzętu pozwoliłoby przejść do ataku.
– Minusem jest konieczność dodatkowych szkoleń, dostaw części zamiennych, które są osobne dla każdego typu uzbrojenia – dodał jednak gen. Hertling. „Wojna to znacznie więcej niż tylko walka. A logistyka jest dosłownie wszystkim, poza strzelaniem i zabijaniem” – stwierdził kolejny amerykański emerytowany wojskowy. Jednak już obecnie ukraińscy żołnierze dają sobie radę z obsługą i utrzymaniem otrzymanych wcześniej polskich, czeskich, niemieckich, francuskich i amerykańskich dział samobieżnych.
Dlatego zachodni eksperci sądzą, że Ukraińcy – otrzymawszy broń i przeszkoliwszy się na niej – mogliby ruszyć do natarcia na wiosnę, gdy ziemia podeschnie po roztopach. Amerykańscy wojskowi nie wykluczają jednak, że atak mógłby nastąpić wcześniej.
– Produkcja zachodnich wozów bojowych jest kosztowna w początkowej fazie, głównie dlatego, że Zachód dużo pieniędzy wydaje na rozwiązania pozwalające łatwo je utrzymywać i remontować. (…) Nowa zachodnia broń (dostarczana Ukrainie) będzie znacznie łatwiejsza w obsłudze przez Ukraińców posiadających duże zdolności komputerowe niż kupa postowieckiego śmiecia, którym walczą dotychczas – stwierdził jeden z nich.